POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Confessiones

Adam Chmielewski

Jeszcze w sprawie anglojęzycznego pisma i publikowania po angielsku

Czy DIAMETROS może stać się pismem, którego potrzebę niektórzy z nas odczuwają? Teoretycznie tak. Jego istnienie w sieci jest bardzo dobrym początkiem lepszego. Pod względem praktycznym jednak trzeba wziąć pod uwagę kilka następujących spraw.

Anglojęzyczne (a także polskie pismo filozoficzne) nie może istnieć wyłącznie w sieci. Między innymi dlatego, teksty zamieszczone w Internecie można zbyt łatwo plagiatować i nie ma nad tym żadnej kontroli.

Sprawa druga ma związek z honorariami. W mojej propozycji napisałem, że autorzy mieliby nie otrzymywać honorariów. W tej sprawie mam obecnie second thoughts.

Jak do tej pory opublikowałem całkiem sporo, w tym nieprzyzwoicie dużo niezbyt wartościowych tekstów, popychany do tego procederu dążeniem do zarobku (kiedy jeszcze płacono za publikacje; zresztą płacono zazwyczaj za przekłady, a nie oryginalne teksty, i to zazwyczaj lepiej niż za własną produkcję, dlatego właśnie tak wiele tłumaczyłem z angielskiego) i dążeniem do rozmnożenia listy swoich publikacji, sądząc, że dzięki temu zyskam jakieś uznanie w oczach środowiska, a choćby swoich bezpośrednich zwierzchników. (Tu towarzyszyło mi zmienne szczęście.) Przyznaję także, że starałem się (o ja nieszczęsny!) nierozumnie konkurować z Jankiem Woleńskim, ale ta motywacja już mi dosyć dawno odeszła, kiedy sobie uświadomiłem, że lista publikacji Woleńskiego zbliża się obecnie pewnie do ok. 1500 sztuk.

Po angielsku publikowaÅ‚em raczej niewiele i raczej z przypadku. ByÅ‚ to z mojej strony Å›wiadomy wybór, spowodowany kilkoma doÅ›wiadczeniami. Najistotniejsze z nich to doznanie, które mnie dopadÅ‚o, gdy poszedÅ‚em do nowojorskiego „antykwariatu” Strand. Jak wiadomo, Strand siÄ™ szczyci, o ile pamiÄ™tam, 8 milami półek książek, na których faktycznie zalegajÄ… setki tysiÄ™cy (miliony?) książek bardzo Å›wietnych nazwisk, w tym wielu filozoficznych.

Po angielsku publikowaÅ‚em raczej niewiele i raczej z przypadku. Rezygnacja z publikowania po angielsku byÅ‚a z mojej strony Å›wiadomym wyborem, spowodowanym kilkoma doÅ›wiadczeniami. Najistotniejsze z nich chyba to doznanie, które mnie dopadÅ‚o, gdy trafiÅ‚em do nowojorskiego „antykwariatu” Strand. Jak wiadomo, Strand siÄ™ szczyci, o ile pamiÄ™tam, 8 milami półek książek, na których faktycznie zalegajÄ… setki tysiÄ™cy (miliony?) książek bardzo Å›wietnych nazwisk, w tym wielu filozoficznych.

Znalazłszy się tam wyobraziłem sobie, na własne nieszczęście, swoje genialne i rewolucyjne dzieła, napisane błyskotliwą, idiomatyczną angielszczyną, opublikowane w 2014 roku przez MacMillana i Oxford University Press, a także tłumaczone na niemiecki (o co zadbał Springer) i francuski (po prostu nie mogłem opędzić się od nachalnych nalegań Gallimarda). Następnie wyobraziłem sobie studenta filozofii w CUNY czy z NYU, który w 2021 roku szuka wiedzy i mądrości, szperając na kilometrach półek Strandu.

Panie, Panowie. WspaniaÅ‚omyÅ›lnie wybaczam Wam Wasz histeryczny Å›miech. ProszÄ™ również przy okazji przyjąć do wiadomoÅ›ci, że w stan histerycznego Å›miechu sam popadÅ‚em natychmiast, wyobraziwszy sobie swoje genialne tomy w dziale filozofii, z napisem „Adam J. Chmielewski, The Final and Uncontested Truth on Everything and Even More” na grzbiecie, sÄ…siadujÄ…ce książkami, które napisali Adams, Bergson, Berlin, Chisholm, Davidson, Evans, Feyerabend, Grobler, Habermas, Hartman, Hegel, Giovanni Irreale, J. J. Jadacki, Kant, … .

Nikomu nie mogę z czystym sumieniem polecić dokonywania analogicznych eksperymentów na sobie. To doświadczenie zniechęciło mnie do pisania po angielsku. Po drodze przypomniałem sobie także uwagę pewnego poety, że droga do literatury światowej prowadzi przez wąską ścieżkę ojczystego języka.

Ale, wyznajÄ™, miewaÅ‚em napady ambicji. Pewnego dnia wymyÅ›liÅ‚em sobie, że opublikujÄ™ coÅ› w ”The Times Literary Supplement”. Co nastÄ™pnie uczyniÅ‚em. WyznajÄ™ też, że sukces przyniósÅ‚ mi wiÄ™cej satysfakcji niż niejedna opublikowana przeze mnie książka. Satysfakcja byÅ‚a tym wiÄ™ksza, gdy okazaÅ‚o siÄ™, że za egzemplarzem autorskim przyszÅ‚o kilkaset funtów nieoczekiwanego honorarium.

Takich przygód mam za sobą kilka. Szczerze rozmawiając ze sobą samym dochodzę do wniosku, że tak, podjąłbym wysiłek napisania czegoś po angielsku, np. o objętości arkusza, do publikacji w DIAMETROS, THE QUEST czy nawet w THE POLISH PHILOSOPHICAL REVIEW, gdyby kto zechciał wyasygnować za to godne uwagi honorarium.

Podsumowując: sądzę obecnie, że przyzwoita, niesymboliczna motywacja finansowa stanowiłaby bodziec do publikowania po angielsku w polskim piśmie filozoficznym i sądzę na podstawie wieloetatowości (uwaga: sam nigdy nie miałem i nie mam II etatu), że byłby to bodziec nie tylko dla mnie. Nie chcę powiedzieć, że byłby to bodziec jedyny, ale chyba jest on po prostu niezbędny.

The Clash of Philosophies or Managing the Clash

Doszedłem do statusu profesora tytularnego, nie otarłszy się o członkostwo we władzach żadnej instytucji zarządzającej nauką ani filozofią. Nie otarłem się chyba nawet o członka takich władz, a jeżeli się otarłem, to nic o tym nie wiedziałem, ponieważ nikt ze swoim członkostwem się wobec mnie nie chwalił (wstydził się? bał się, że go wygryzę?).

To pewnie dobrze o mnie nie świadczy. Dobrze nie świadczy o mnie również i fakt, że (z)nosząc status tytularnego profesora od trzech lat, nie jestem godzien zostać nawet kierownikiem zakładu filozoficznego w Instytucie, w którym pracuję lat dwadzieścia.

To zapewne powód, dla którego, kiedy czytam głosy dyskutantów na temat KBN i KNF, nic kompletnie nie rozumiem. Kiedy więc Profesorowie Gadacz, Grobler, Jadacki i Woleński piszą o tym, że ktoś kogoś skłócił czy pogodził na jakichś forach filozoficznych w sprawie Zjazdu Filozoficznego czy w innej sprawie, popadam w niezrozumienie. Dysponuję jednak interesującymi informacjami, dlaczego nie doszło do zorganizowania Zjazdu Filozoficznego we Wrocławiu, np. z okazji 300-lecia naszego Uniwersytetu w 2002 roku, choć toczyły się na ten temat potajemne preliminaryjne dyskusje, które podjęto m.in. dlatego, że Instytut Filozofii UWr przeniósł się kilka lat temu do nowej siedziby i dysponuje najlepszymi w Polsce warunkami lokalowymi.

Domyślam się jednak, że brak filozoficznej reprezentacji we właściwych gremiach sprawia, że nie umiemy bronić swej pozycji i pozycji filozofii w szkole, a także że nie umiemy zdobywać pieniędzy dla siebie. Choćby na pismo filozoficzne po angielsku, które, płacąc sowicie autorom, mogłoby się przyczynić do pobudzania takiej aktywności w całym naszym środowisku.

Przypuśćmy jednak, że pewnej grupie, na przykÅ‚ad tej, którÄ… wyliczyÅ‚ JJJ („Andrzej Bronk, WÅ‚odzimierz Galewicz, Adam Grobler, Jacek Hołówka, Grzegorz Malinowski, Józef Misiek, Roman Murawski, Adam Nowaczyk, Leszek Nowak, Jacek PaÅ›niczek, Jerzy Perzanowski, Wojciech Sady, Andrzej Szostek, Marek Tokarz, Andrzej WiÅ›niewski, Jan WoleÅ„ski, Andrzej WroÅ„ski...” i inni), udaÅ‚oby siÄ™ zdobyć znaczne pieniÄ…dze na wydawanie przedmiotowego pisma, które pÅ‚aciÅ‚oby godziwe honoraria za publikacje. Z wypowiedzi JJJ jasno wynika, że w takim piÅ›mie, którego podstawÄ… może stać siÄ™ DIAMETROS, „pewnych «opcji» nie bÄ™dzie”.

Uważam, że to bardzo niedobre stanowisko. JJJ trafnie odczytuje intencje mojego projektu; rzeczywiÅ›cie uważam, że „w takim piÅ›mie powinny siÄ™ znaleźć teksty z różnych «opcji»”. Niepokoi mnie to, że wedÅ‚ug JJJ ma być „wprost przeciwnie”.

ProszÄ™ bowiem sobie wyobrazić wrzask, jaki by siÄ™ podniósÅ‚, gdyby „analitycy” dorwali siÄ™ do kasy i odmówili podzielenia siÄ™ z niÄ… z przedstawicielami „innych opcji”. Naturalnie mogliby odpowiedzieć: „my jesteÅ›my zwarci, zjednoczeni i skuteczni, zdobyliÅ›my pieniÄ…dze dla siebie i proszÄ™ nie mieć do nas pretensji. Jak chcecie, to zaÅ‚atwiajcie sobie kasÄ™ sami i zakÅ‚adajcie swoje wÅ‚asne pismo...”.

Zaczynam myśleć, że być może tak właśnie powinno się stać. Relatywista, który ze mnie wyłazi, każe mi zawołać: Zapanujmy nad naszymi antagonizmami przez ich skanalizowanie w dwóch lub trzech koalicjach filozoficznych, z których każde miałoby własne pismo anglo(obco)języczne. Każda z tych koalicji, zamiast tracić energię na rywalizację z pozostałymi, ich zwalczanie czy ich nienawidzenie, mogłaby rozwijać się we własnym sosie i robić to, co uważa.

Może w ten sposób udałoby się nam pokonać owo sekciarskie rozdrobnienie wynikające z tego, że każda z drobnych sekt stara się narzucić jedno, własne pojmowanie filozofii wszystkim pozostałym jako jedyne właściwe.

Być może więc, idąc nieco dalej, nie ma sensu robić w przyszłości jednego zjazdu filozofii polskiej, lecz osobne dwa czy trzy kongresy, np. polskiej filozofii analitycznej, polskiej filozofii hermeneutycznej, polskiej filozofii postmodernistycznej, a może nawet polskiej filozofii katolickiej. (Choć w przypadku tych dwóch ostatnich nie można wykluczyć, że, idąc za sprawdzonymi wzorami, podjęto by decyzję, aby odbywały się one po sąsiedzku i w tym samym terminie, jak Przystanek Woodstock i Przystanek Jezus.)

Być może dziÄ™ki takiemu rozwiÄ…zaniu wyrwiemy siÄ™ ze stanu permanentnego, paraliżujÄ…cego nas i wyczerpujÄ…cego „zderzenia filozoficznego” i uda siÄ™ nam wreszcie tym „zderzeniem” „zarzÄ…dzać”.

Adam Chmielewski

  1. Jeszcze w sprawie anglojęzycznego pisma i publikowania po angielsku
  2. The Clash of Philosophies or Managing the Clash
powrót
 
webmaster © jotka