POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Etyka psychoterapii - abstrakcja czy rzeczywistość

Janusz Morasiewicz

Gdy wróciłem wieczorem do domu, dyskusja już zamarła. Najwcześniej nie wytrzymał serwer organizatora - milczał, jak zaklęty już od wczesnego popołudnia, Aż nie śmiem mniemać, że stało się tak za sprawą oświadczenia Sz. Wróbla, że kończy (arbitralnie) swój udział w dyskusji.

Jednak spróbuję jeszcze odnieść się zwięźle do spraw, które są dla mnie ważne i chciałbym się nimi podzielić, a dotyczą głównie dyskusji z Sz. Wróblem, chociaż trudno dyskutować z kimś, kto ogłosił już wcześniej, że jest to jego ostatni głos w dyskusji.

Jeśli przyjęć, że dyskusja kilku osób jest też relacją między tymi osobami, to twierdzę, że Sz. Wróbel przerwał tę relaację. Z punktu widzenia etyki dyskusji zachował się niemoralnie wobec mnie, którego słów nie chciał już usłyszeć, choć w swojej wypowiedzi odnosił się do tych, które wypowiedziałem wcześniej.

Przystępując do debaty jako praktykujący psychoterapeuta, sądziłem że nawykli do abstrahowania etycy i filozofowie w swojej refleksji będą sprzyjać wspólnemu namysłowi nad tym, co nas łączy, tj. nad etyką psychoterapii. Stało się tak tylko po części.

Stwierdzenie Sz. Wróbla, że nie będzie nawet polemizował z moim zdaniem, że lekarz podlega większej presji etycznej z tytułu zawodu niż psycholog, jest zaniechaniem dialogu lub próbą innego dialogu.

Natomiast próba zrozumienia, którą podejmuje, jak pisze, jest chybiona, błędna. To jest niezrozumienie, a nie rozumienie. Moje rozumienie wynika z doświadczenia praktycznego, które być może nie dość czytelnie przedstawiłem. Powtórzę zatem, presja etyczna, której podlega lekarz jest z tytułu jego usytuowania w medycynie o wiele silniejsza niż presja etyczna, której podlega psycholog. Wynika to z charakteru jego zawodu i ciągłego dotykania w pracy problemów etycznych. Jeśli to fałszywy sąd, co pośrednio wynika ze stwierdzenia Sz. Wróbla, to chciałbym usłyszeć argumenty falsyfikujące go.

Wniosek przypisywany mi przez Sz. Wróbla, że „problemy etyczne jakoÅ› immanentnie wiążą siÄ™ z zawodem lekarza oraz uprawianiem medycyny”, nie jest moim wnioskiem, lecz wnioskiem Sz. Wróbla, bÅ‚Ä™dnie wysnutym z mojej wypowiedzi. Powiem wiÄ™cej, tendencyjnie znieksztaÅ‚conym przez okreÅ›lenie „jakoÅ›”, wyrażajÄ…cym nie intencjÄ™ do dyskusji, lecz tendencjÄ™ do deprecjonowania poglÄ…dów dyskutanta, zapewne dla aprecjacji wÅ‚asnych przekonaÅ„.

Powiedziałem i uważam, że problemy etyczne dlatego są brzemieniem lekarza, że uprawianie tego zawodu zawsze wiązało się z relacją terapeutyczną, która rodziła dylematy moralne. Sz. Wróbel chyba nie mnie przypisuje kodeksy etyki medycznej od czasu Hipokratesa. Chyba, że nie pamięta o nich. Nie potrafię też wyobrazić sobie uprawiania innego zawodu w ściślejszych rygorach etycznych niż zawód lekarza. Nie oznacza to jednak, że lekarze są bardziej etyczni niż nielekarze.

Gdyby Sz. Wróbel dokładnie przeczytał wcześniejsze moje wystąpienie, być może nie raziłyby go moje poglądy, jak twierdzi. Rozumiem, że moje poglądy wywołują u Sz. Wróbla reakcję estetyczną, są bardziej niż nieprzyjemne, może nieco mniej niż obrzydliwe. Są rażące. Myślę, że jeśli czyjeś poglądy rażą kogoś, to dotykają jakichś spraw tego, kto tak czuje. Jest i inny sens tego słowa, być może uraziłem jakoś swoimi poglądami Sz. Wróbla, albo nawet raziłem go nimi. To tylko moje domysły, wynikające ze słów, które przeczytałem.

Poglądy M. Foucault, których rzekomo nie zrozumiałem, zrozumiałem podobnie, jak Sz. Wróbel. Uważam, powtarzając zapewne za Foucault, że oświecone społeczności oddały medycynie cały dyskurs dotyczący życia i śmierci, a współczesna klinika poczynając od XIX wieku zapoznała wcześniejszą tradycję asklepiejską, na rzecz redukcjonizmu medycznego, technologii medycznych i upodmiotowienia choroby , nadając tej ostatniej charakter ontologiczny. Byłem przekonany, że w obu moich wypowiedziach dobitnie dałem temu dowód i dziwi mnie takie opaczne odczytanie mojego stanowiska, a nawet powiem więcej światopoglądu lekarskiego.

W tej sprawie odsyłam do publikacji sprzed dwóch lat - Zapomniana lekcja Asklepiosa, napisanej wspólnie z Małgorzatą Opoczyńską,a class=ah href="#pp1">1.

Dziwi mnie też odczytanie w moim wystąpieniu rzekomej mojej akceptacji dla całej listy problemów związanych, jak pisze, ze społeczeństwem zdrowia. Ani w tej debacie, ani nigdzie indziej nie wypowiadałem takich poglądów, które przypisuje mi Sz. Wróbel. Wypowiedziałem poglądy wręcz przeciwne, których on nie usłyszał, nie dostrzegł w moich słowach.

Zastanawiam się nad powodem takich trudności z ich dostrzeżeniem. Być może Sz. Wróbel czytając moje słowa odczytał to, co widział, choć nie było to tym, na co patrzył.

W swojej wypowiedzi na temat sprawiedliwości podałem przykłady dotyczące sprawiedliwości dystrybucyjnej, bowiem one są w namyśle filozofów i etyków zajmujących się medycyną przede wszystkim dyskutowane i poruszane, jako te związane z praktyką medyczną. Wbrew zdaniu Sz. Wróbla uważam za etykami (T.L. Beauchamp, J.F. Childress) i filozofami (R.Gillon, St.A. Pedersen), którzy jednak zasady sprawiedliwości również tak właśnie rozpatrują w odniesieniu do medycyny, że jest to zabieg uprawniony i nie jest to niezrozumieniem tego, czego zasady sprawiedliwości dotyczą.

Wyrażając krytyczny pogląd o wpływie przyjęcia idei sprawiedliwości jako podstawy etyki psychoterapii i skutków takiego zabiegu (teoretycznego) dla tejże etyki, miałem na myśli i też to wyraziłem w swoich słowach, że spowodowałoby to ujednostronnienie relacji psychoterapeutycznej, która przez swą wieloznaczność nie da się sprowadzić do jednej etyki, co niewątpliwie wynikałoby z przyjęcia idei sprawiedliwości jako podstawy etyki psychoterapii.

Uważam, na podstawie swojego doświadczenia zawodowego, ale również słuchając innych, że takiej jednej podstawy nie da się ustalić. To utopia. Z tym poglądem można się zgadzać lub nie, nie jest to pogląd bezdyskusyjny. Jest to mój pogląd.

Przypisywanie przez Sz. Wróbla M. OpoczyÅ„skiej, że „nieco dziwi siÄ™”, choć napisaÅ‚a w swoim tekÅ›cie: „zastanawia mnie” próbowanie poszukiwania podstawowych rozstrzygnięć etycznych w psychoterapii, że na tym skoÅ„czyÅ‚a swÄ… myÅ›l, jest wypaczeniem sensu jej wypowiedzi, która dotyczyÅ‚a zastanawiania siÄ™ nad tym, czy można poszukiwać takich rozstrzygnięć, abstrahujÄ…c od doÅ›wiadczenia psychoterapeutycznego, które nigdy abstrakcyjne nie jest.

Być może tylko abstrahując od doświadczenia można pozwalać sobie na myślenie, że takie podstawowe rozstrzygnięcia są możliwe. Z doświadczenia psychoterapeutycznego - moim zdaniem również - wynika jednak, co innego.

Stwierdzenie Sz. Wróbla, że „odsÅ‚oniÄ™cie zwiÄ…zku rozumu, wolnoÅ›ci i prawa (specyficznie rozumianych tak, jak je rozumiaÅ‚ Kant - J.M.) jest podstawowym celem psychoterapii, nawet jeÅ›li terapeuci sobie tego nie uÅ›wiadamiajÄ…”.

Jeśli tak konstytuuje cel terapii Sz. Wróbel, to czuję się uprawniony do stwierdzenia, że nie rozumie on poglądów M. Foucault, które tak chętnie cytuje, przytaczając jako rzekomo akceptowane. Inna hipoteza: rozumie je, a jednak inaczej czuje i mówi to, co czuje, mimo innego rozumienia. Nic tu rozum zatem, dusza swoje i tak śpiewa.

Celem terapii nie jest bowiem to, co sobie terapeuta uświadamia lub nie uświadamia, ani to, co sądzi o tym celu Sz. Wróbel, lecz to, co określa pacjent.

Tego oczywistego dla mnie i dla wielu psychoterapeutów stanowiska nie podziela Sz. Wróbel, odwołujący się niejednokrotnie do zasady szacunku do siebie, a nie szanujący Innego. Myślę jednak, że szacunek do siebie to nie to samo, co pycha, która przebija z zacytowanego sądu Sz. Wróbla.

Janusz Morasiewicz

Przypisy:

1. Janusz Morasiewicz, Małgorzata Opoczyńska, Zapomniana lekcja Asklepiosa, Psychoterapia 2 (313), 2005, s. 13-17. Powrót do tekstu.

powrót
 
webmaster © jotka