POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Kwestia „zaburzenia”, czyli o etycznoÅ›ci (używania) pojęć ogólnych

Konrad Banicki

Uwagi, jakie na temat etycznego znaczenia pojÄ™cia „ewidentnych zaburzeÅ„ zdrowia” wypowiedziaÅ‚ Janusz Morasiewicz, zdajÄ… mi siÄ™ być zarówno ciekawe i trafne jak i zasÅ‚ugiwać na pewnÄ… próbÄ™ ich rozwiniÄ™cia. RozwiniÄ™cia w nieco innym (i - zdaje siÄ™ - ogólniejszym) kontekÅ›cie.

To, że relacja terapeutyczna w istotnym stopniu opierajÄ…ca siÄ™ - po stronie psychoterapeuty lub też pacjenta - na myÅ›leniu w kategoriach zaburzenia, jest jatrogenna, zdaje siÄ™ nie ulegać wÄ…tpliwoÅ›ci. A przynajmniej - jak myÅ›lÄ™ - nie powinno. Ciekawe natomiast może być pewne rozwiniÄ™cie sensu owej szkodliwoÅ›ci. Jak siÄ™ wydaje, w grÄ™ wchodzÄ… tutaj dwie rzeczy. Po pierwsze jest to ukonstytuowanie relacji z Innym na pewnym pojÄ™ciu ogólnym (a wiÄ™c wszelkÄ… Inność z zasady znoszÄ…cym), a po drugie jest to ukonstytuowanie jej na pojÄ™ciu ogólnym o znaczeniu negatywnym (a wiÄ™c na „zaburzeniu” a nie na przykÅ‚ad na „zdrowiu”, „szczęściu” lub też „sensie” jako celom leczenia). To, że relacja z pacjentem jako z odbiegajÄ…cym w niepożądanÄ… stronÄ™ od normy statystycznej bÄ™dzie mu szkodziÅ‚a jest i oczywiste, i - jak myÅ›lÄ™ - zostaÅ‚o już w niniejszej dyskusji doskonale wskazane. ChciaÅ‚bym tutaj zwrócić uwagÄ™, na to, że każde pojÄ™cie ogólne (a wiÄ™c także to o konotacji pozytywnej) jako podstawa relacji (także terapeutycznej) ma na niÄ… wpÅ‚yw niekorzystny.

I tak niezależnie od tego, czy pacjenta bÄ™dÄ™ chciaÅ‚ wyleczyć z „choroby”, czy też doprowadzić go do stanu „zdrowia”, to zapoznam w ten sposób jego - jako Innego - prawdÄ™. W rzeczywistoÅ›ci nikt nie jest zdrowy ani chory, a może - bardziej Å›ciÅ›le - nikt w swoim zdrowiu ewentualnie chorobie siÄ™ nie wyczerpuje. W zwiÄ…zku z tym każda prawdziwa relacja z czÅ‚owiekiem z krwi i koÅ›ci (nawet nie z konkretnym czÅ‚owiekiem, bo konkret to reprezentant klasy ogólnej) bÄ™dzie - przy czystoÅ›ci intencji i Å›wiadomoÅ›ci jej uczestników - próbÄ… wykroczenia poza jakiekolwiek okreÅ›lenia ogólne. Bo przecież w gruncie rzeczy nawet takie sÅ‚owa jak „miÅ‚ość” (ewentualnie „nienawiść”) nigdy nie wyczerpujÄ… - i tym samym w istotnej części nie oddajÄ… - tego, co chcielibyÅ›my poprzez nie wyrazić. Prawdziwe spotkanie jest zawsze jedyne i dlatego żadne ze słów - każde użyte już przecież nieskoÅ„czenie wiele razy - nie odda mu sprawiedliwoÅ›ci. Spotkanie nastÄ™pujÄ…ce w zwiÄ…zku z psychoterapiÄ… nie wydaje siÄ™ być tutaj wyjÄ…tkiem. Nawet, jeżeli - przy wypisie lub zakoÅ„czeniu terapii - powiem komuÅ› „jest Pan zdrowy”, to także rozmijam siÄ™ z jego prawdÄ…. Zarówno tym „Pan” jak i tym „zdrowy”. Gdyby chciaÅ‚o siÄ™ tutaj przemyÅ›leć caÅ‚Ä… sprawÄ™ do koÅ„ca, to okazuje siÄ™, że nawet nazwy wÅ‚asne sÄ… za ogólne i nie oddajÄ… gÅ‚Ä™bi Innego. Cóż to przecież znaczy rozciÄ…gniÄ™te w czasie i wydarzeniach „Jan Kowalski”, wobec danego tu-i-teraz cierpiÄ…cego czÅ‚owieka. Wobec - jednego, jedynego i niepowtarzalnego - z nim tutaj spotkania.

Åšwiadomość tych spraw ma oczywiÅ›cie konkretne konsekwencje etyczne - a wÅ‚aÅ›ciwie już u samego poczÄ…tku jest etyczna (por. rozróżnienie M. OpoczyÅ„skiej na etykÄ™ w psychoterapii i etykÄ™ psychoterapii). Jej etycznym wyrazem zdaje siÄ™ być postulat pewnej apofatycznoÅ›ci we wszelkiej (także psychoterapeutycznej) relacji. Postulat tego, aby każdego Innego, z którym siÄ™ spotykam, starać siÄ™ uwolnić z - chcÄ…c nie chcÄ…c - na niego narzucanych „zdrowy”, „chory” a nawet „Jan Kowalski”. Postulat tego, aby odważyć siÄ™ spojrzeć inaczej niż poprzez „dziurkÄ™ od klucza” (M. OpoczyÅ„ska) myÅ›lenia ogólnego.

CaÅ‚kiem innÄ… sprawÄ… jest tutaj niestety to, na ile taki postulat da siÄ™ w ogóle zrealizować. W grÄ™ wchodzi tutaj, jak siÄ™ zdaje, przynajmniej kilka kwestii. Pierwsza z nich tyczy siÄ™ ciężaru autentycznej relacji, zwÅ‚aszcza tej terapeutycznej - jej „drogi krzyżowej” (M. Wróbel). Postawić można pytanie, w jak dużym zakresie - czasowym, ale także tym tyczÄ…cym siÄ™ ważnoÅ›ci wydarzajÄ…cych siÄ™ rzeczy (ich ‘ciężaru gatunkowego’) - jakikolwiek czÅ‚owiek (a wiÄ™c i psychoterapeuta) jest w stanie drogÄ™ tÄ™ znieść. Wydaje mi siÄ™ oczywiste to, iż nie jest jej w stanie znieść przez caÅ‚y czas. To, że rola spoÅ‚eczna, anonimowość i - czy tego chcemy, czy nie - jakieÅ› SiÄ™ sÄ… nam niestety koniecznie potrzebne. InnÄ… sprawÄ… jest zakres, w jakim możemy siÄ™ (musimy) takiego rodzaju zdrady (Innych i tego Innego, którym siÄ™ jest samemu wobec siebie) dopuÅ›cić. Pytanie o ten zakres zyskuje specyficzny kontekst (i tym samym odpowiedź) w kontekÅ›cie psychoterapii. Psychoterapii, która jest przecież relacjÄ… - pod pewnym przynajmniej wzglÄ™dem - niesymetrycznÄ…. To psychoterapeuta przecież ma pomóc (leczyć) i to wÅ‚aÅ›nie przede wszystkim on nie może zdradzić zÅ‚ożonej w jego rÄ™ce nadziei.

DrugÄ… sprawÄ… odgrywajÄ…cÄ… tutaj swojÄ… rolÄ™ jest nasz jÄ™zyk, a konkretnie jego granice. Jeszcze raz odwoÅ‚ujÄ…c siÄ™ w tej dyskusji do Wittgensteina chciaÅ‚bym przyznać, iż uważam, że nie tylko o (prawdziwej) religii i etyce nie można sensownie mówić. Także tego Innego, który potrzebuje pomocy, nie można w Jego InnoÅ›ci ująć sÅ‚owami. A mówić do niego (o nim) przecież trzeba. I tak, na przykÅ‚ad, muszÄ™ zaproponować mu (lub wynegocjować z nim) jakieÅ› ujÄ™cie, tego co go dotknęło, w którym to ujÄ™ciu nieuchronnie odwoÅ‚am siÄ™ do - tych samych lub podobnych co u innych - pojęć ogólnych. Taka niestety jest natura naszego jÄ™zyka. Aby istniaÅ‚a - inna niż wskazywanie - komunikacja, konieczne sÄ… pojÄ™cia ogólne. I tak naprawdÄ™ nie pomoże tutaj nawet sÅ‚owo „Inny”, które już poprzez samo to, że my (i wielu innych przed nami) zastosowaÅ‚o go do caÅ‚kiem sporej grupy osób, staje siÄ™ w swoim zastosowaniu (technice owego zastosowania) ni mniej, ni wiÄ™cej jak pojÄ™ciem ogólnym. OczywiÅ›cie rozumiem, że „Inny” to symbol, a nie przekÅ‚adalna na znaki metafora, ale czy takie intencje z nim wiÄ…zane jesteÅ›my w stanie konsekwentnie (i zawsze) przeÅ‚ożyć na pragmatykÄ™ jÄ™zykowÄ…?

Natura naszego jÄ™zyka wraz z jego ‘nieetycznoÅ›ciÄ…’ dajÄ… o sobie szczególnie znać we wszelkiej teorii psychoterapeutycznej a - tym samym - we wszelkim zwiÄ…zanym z psychoterapiÄ… ksztaÅ‚ceniu. I tak, aby stworzyć teoriÄ™, muszÄ™ użyć pojęć ogólnych i to już w warstwie opisowej, o wyjaÅ›nieniu nie wspominajÄ…c. OczywiÅ›cie piÄ™knie jest pójść do lasu i zachwycić siÄ™ tym-tutaj-drzewem, ale jeżeli chcemy nasze wrażenie (zubożone oczywiÅ›cie) komuÅ› - kogo nie możemy przyprowadzić na miejsce - przekazać, to musimy powiedzieć „drzewo”. I w naszym sÅ‚owie wÅ‚aÅ›nie „to-tutaj” bÄ™dzie nieobecne. Podobnie jest z każdym opisem, psychoterapeutycznym także. ChcÄ…c nauczyć studentów leczenia (pomocy) nie mogÄ™ za każdym razem mówić o Innym, bo to w ich przypadku - bez doÅ›wiadczenia owego pojedynczego Innego - nie bÄ™dzie nic znaczyÅ‚o. MuszÄ™ powiedzieć „pacjent”, „choroba”, „symptom”, „zaburzenie osobowoÅ›ci” itd., bo inaczej niczego siÄ™ ode mnie nie dowiedzÄ…. Nie mogÄ™ także caÅ‚ego czasu poÅ›wiÄ™cić na studia przypadków, gdyż one - jeÅ›li nie uogólnione w żaden sposób - nie pomogÄ… w sytuacjach nowych. Nie znaczy to bynajmniej, że ogólna wiedza teoretyczna wyczerpuje to, co przyszÅ‚ym terapeutom jest potrzebne. Potrzebna im bÄ™dzie oczywiÅ›cie także wielość wÅ‚asnych doÅ›wiadczeÅ„, w których to dopiero pojawi siÄ™ ów Inny. Ale bez teorii zakÅ‚adajÄ…cej pojÄ™cia ogólne temu Innemu nie bÄ™dÄ… oni niestety w stanie w ogóle pomóc.

Na zakoÅ„czenie już wskazać chciaÅ‚bym na pewne konsekwencje powyższych rozważaÅ„ dla samej deontologii. Otóż rzeczywiÅ›cie jest tak, że prawdziwe spotkanie z Innym jako Innym traci na swoim jÄ™zykowym - a wiÄ™c z koniecznoÅ›ci ogólnym - zapoÅ›redniczeniu. Tym samym traci sama „etyka psychoterapii”. Z drugiej strony jednak istnieje konieczność tworzenia pewnych kodeksów etycznych - pewnej „etyki w psychoterapii”. Kodeksy te jednak - podobnie jak wszelkie teorie - aby nie byÅ‚y nieskoÅ„czone w swej objÄ™toÅ›ci i jednoczeÅ›nie nie odnosiÅ‚y siÄ™ do skoÅ„czonej liczby przypadków, muszÄ… być ogólne. Tym samym dialektyka ogólne - Inne zdaje siÄ™ być istotnie i nieusuwalnie wpisana w dyskutowane tutaj kwestie. Pojęć ogólnych (w tym zarówno „zaburzenia” jak i „zdrowia”) z psychoterapii i etycznego dyskursu nad niÄ… nie tylko nie da siÄ™, ale także - w niektórych przypadkach - nie powinno siÄ™ pozbywać.

Konrad Banicki

powrót
 
webmaster © jotka