POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

GÅ‚os w dyskusji

Jerzy Aleksandrowicz

Z ogromnym zainteresowaniem zapoznaję się z kolejnymi wypowiedziami Państwa i coraz silniej odnoszę wrażenie, że mówią one o problemach etycznych psychologii humanistycznej i założeniach pomagania, a nie o etyce psychoterapii - jednej z form leczenia, usuwania ewidentnych zaburzeń zdrowia.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo wiele osób uznawanych za psychoterapeutów kieruje się w swojej praktyce paradygmatami psychoanalitycznymi czy humanistycznymi i uważa za niesłuszne odwoływanie się do wiedzy medycznej (nie tylko do psychopatologii). Trudno się temu dziwić, między innymi ze względu na niepewność tej wiedzy i niezmiernie częste zmiany twierdzeń. Niemniej, właśnie w tej niepewności i w ciągłym rozwoju, zmuszającym do przyjmowania i wintegrowywania nowych spostrzeżeń, obalaniu kolejnych oczywistych przekonań, znajduję uzasadnienie do kierowania się wiedzą medyczną w psychoterapii i konieczności poszukiwania odpowiedzi na rozliczne pytania, pojawiające się w toku takiej praktyki. Co więcej, ta zmienność systemów twierdzeń sprawia, że psychoterapia w coraz większej mierze spełnia kryteria nauki, a oddala się od statusu "sztuki" (w rozumieniu Kuhna).

Psychoterapeuci działający w ramach rozmaitych szkół i starający się wiernie realizować paradygmaty teoretyczne mają znacznie większy komfort, mogą się czuć uprawnieni do arbitralnych, często apodyktycznych stwierdzeń. Np. psycholodzy humanistyczni mogą, w rozlicznych tekstach pióra szanowanych autorytetów, znaleźć jednoznaczne i jakże przekonujące zasady: że należy wzmacniać i promować w trakcie psychoterapii: właściwe postrzeganie i ekspresję uczuć; szacunek dla samego siebie, wolność, autonomię i odpowiedzialność; integrację, poczucie sensu, korzystne style radzenia sobie, samoświadomość i rozwój (samorealizację?); umiejętność wchodzenia w relacje - zwłaszcza z Innym, zaangażowanie rodzinne i społeczne; troskę o własną sprawność i kondycję fizyczną; dojrzałe wartości, przebaczenie, autentyczność, usuwać rozmaite "blokady", zwłaszcza te, które uniemożliwiają rozwój, itp. Wszystko to jednak - i tu w pełni zgadzam się z J. Prusakiem - jest na różnych poziomach uwikłane w treści światopoglądowo-ideologiczne. Ale czy te prawdy o człowieku, uznawane za oczywiste i niepodważalne, rzeczywiście takimi są? Czy mamy prawo stawiać się w pozycji eksperta twierdzącego, że wie, jakim człowiek powinien być i może dopomóc mu w tym, by się takim stał? Czy nie to właśnie prowadzi do patrzenia na pacjenta "z Boskiej perspektywy" (K. Sikora)?

Odwoływanie się do takich prawd skłania do - trafnie przywołanych przez B. Dobroczyńskiego (cytat z Jaspersa) - postaw i zachowań o charakterze sekciarskim. Co więcej, skłania psychoterapeutów do zajmowania się przede wszystkim samym sobą, dążenia do uzyskania tych właśnie, promowanych cech, wartości, postaw czy umiejętności. Wydaje się to oczywiste - bo czy można prowadzić innych do czegoś, czego się samemu nie posiada? Ale czy można przyjąć, że "troszczenie się o kondycję swego aktualnego stanu duchowego jest właściwym motywem terapeutycznym", a nie tylko etycznym i czy to jest jeszcze "zdrowy narcyzm", czy już patologia?

Warto przy okazji zauważyć, że twierdzenia teorii, na których opiera się pomaganie - przynajmniej pozornie - odwołuje się do poglądów z obszaru antropologii, a nie - tak jak w przypadku psychoterapii - medycyny. Co więcej, nie przypadkiem osoby poszukujące takiej pomocy są na ogół określane "klientami" (a jeśli "pacjentami", to głównie - jak się wydaje - ze względu na systemy refundacji świadczeń).

Rozumiem więc, że tak silnie odczuwana jest potrzeba rozważenia rozmaitych aspektów etycznych tych działań. Zwłaszcza, że - jeśli jest ono oparte przede wszystkim na wyobrażeniach o człowieku i jego kondycji w świecie, na systemach wartości terapeutów (jak to trafnie wskazuje J. Prusak w swojej drugiej wypowiedzi) - czy proponowanie zgodnych z tymi wartościami i wyobrażeniami rozwiązań samo w sobie nie stanowi problemu etycznego? Oczywiście nie jedynego i nie twierdzę, że najważniejszego.

Być może ta wypowiedź nie odnosi się bezpośrednio i w pełni do poglądów, którymi Państwo zechcieli się podzielić. Wynika to z poczucia, że rozważanie problematyki etycznej dwóch, w istocie różnych dziedzin działalności ludzkiej, jest ogromnym utrudnieniem. A przy tym: jak tu spośród bogactwa rozmaitych i ważkich, trafnie podnoszonych przez Państwa spraw, wybrać to jedno czy dwa, które miałyby być przedmiotem szczegółowej dyskusji? Nie potrafiłbym ani nie chciałbym o tym decydować.

Jerzy Aleksandrowicz

powrót
 
webmaster © jotka