POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Sprawiedliwość i psychoterapia

Szymon Wróbel

Istoty o innej psychologii albo nigdy nie istniały, albo szybko znikły w toku ewolucji. Poczucie sprawiedliwości wzmacniane przez działania oparte na wzajemności jest warunkiem ludzkich zdolności społecznych.
John Rawls
1

W owym czasie uważałem (niesłusznie, jak uznałem później), że moje zadanie sprowadza się wyłącznie do informowania chorych o ukrytym znaczeniu ich symptomów; uważałem, że nie odpowiadam za to, czy przyjmą to rozwiązanie, czy nie - od tego jednak, czy je przyjmą, zależał sukces terapii. Owemu, dziś już szczęśliwie przezwyciężonemu błędowi, zawdzięczam to, że swego czasu ułatwiał mi życie: w swej ignorancji - wszakże nie sposób było tego uniknąć - sądziłem, że jestem od seryjnej produkcji sukcesów terapeutycznych. Ale ze zdania, które wypowiedziałem we śnie Irmy, wnioskuję, że przede wszystkim nie chcę ponosić winy za nękające ją bóle.
Sigmund Freud2

Stanowisko „Jestem terapeutÄ…, ponieważ tak tu jest napisane” jest nie dość przekonywujÄ…ce i można je z korzyÅ›ciÄ… zamienić na: „BÄ™dÄ™ stosowaÅ‚ wszystkie metody leczenia, których siÄ™ nauczyÅ‚em w nadziei, że przyniosÄ… jakiÅ› pożytek”. DziÄ™ki temu zapobiega siÄ™ grom opartym na „Jestem terapeutÄ…, wiÄ™c jeÅ›li twój stan siÄ™ nie poprawia, to już twoja wina” [...] lub „Ponieważ jesteÅ› terapeutÄ…, polepszy mi siÄ™ ze wzglÄ™du na ciebie” [...] . O tym wszystkim w zasadzie wie każdy sumienny terapeuta. Z pewnoÅ›ciÄ… uÅ›wiadomiÅ‚ to sobie każdy terapeuta, który kiedykolwiek prezentowaÅ‚ przypadek w dobrej klinice. I odwrotnie, dobrÄ… klinikÄ™ nazwiemy takÄ…, która uÅ›wiadamia te rzeczy swoim terapeutom.
Eric Berne3

1. Deontologia

Tekst Jerzego W. Aleksandrowicza zatytułowany Psychoterapia: etyka - wartości - deontologia, otwierający dyskusję na temat etycznych założeń lub etycznych konsekwencji działalności psychoterapeutycznych sporo obiecuje, niesie wraz z sobą nadzieję na otwarcie dyskusji, która wreszcie będzie zdolna odsłonić ten niebanalny i do dziś nie dość przepracowany związek technik i praktyk terapeutycznych z technikami i praktykami etycznymi. Niestety obietnica zawarta w tym tekście zostaje nie spełniona, sam tekst zaś zostaje szybko przeprogramowany na klasyczny tekst deontologiczny.

Zanim przejdÄ™ do uzasadnienia tej krytycznej tezy, jeden drobny komentarz dotyczÄ…cy użytego przeze mnie wyrażenia. PiszÄ™ o technikach i praktykach etycznych, jak i o technikach i praktykach psychoterapeutycznych, aby od samego poczÄ…tku dać wyraźny sygnaÅ‚, iż etykÄ™ traktujÄ™ jako domenÄ™ rozumu praktycznego i to nie tyle w sensie Kantowskim, ile raczej jako domenÄ™ ćwiczeÅ„ duchowych, które majÄ… wnieść refleksjÄ™ na temat reguÅ‚ życiowych, zasad postÄ™powania, ćwiczeÅ„ uaktywniajÄ…cych w nas najbardziej niepewnÄ… i stale zagrożonÄ… cnotÄ™ phronesis - rozsÄ…dku, rozwagi i sprawiedliwoÅ›ci - pozwalajÄ…cej nam na dokonywanie najwÅ‚aÅ›ciwszych decyzji szczególnie w trudnych, dramatycznych chwilach naszego życia. Nie jestem w takiej opcji szczególnie wywrotowy i oryginalny, podążam drogÄ… wyznaczonÄ… inter alia przez pisma Pierre’a Hadota4, późne, przedÅ›miertne dzieÅ‚o Michela Foucaulta5, ale też niektóre wÄ…tki pism Alexandra Nehamasa6.

Etyka, w tym interesującym Hadota, Foucaulta, Nehamasa i mnie sensie, to zbiór zabiegów, dzięki którym ludzie nie tylko ustalają reguły postępowania, ale i starają się zmienić siebie, przekształcić swój jednostkowy, śmiertelny byt i uczynić z własnego życia dzieło odpowiadające wymogom stylu7. Jeśli chcemy powiązać moralność z samorealizacją to winniśmy raczej przez moralność rozumieć nie tyle zespół wartości i reguł postępowania, jakie przedkładane są jednostkom i grupom za pośrednictwem różnych narzucających wymogi instytucji (w tym władzy, tak mocno przez tekst Aleksandrowicza wyeksponowanej), ile raczej jako: realne zachowanie jednostek wobec przedkładanych im reguł. Moralność określałaby wówczas, w jaki sposób jednostki ulegają lub opierają się zakazowi bądź wymaganiu. Czyn moralny miałby wtedy na celu doskonalenie samego siebie, byłby tego rodzaju zespołem praktyk, dzięki którym człowiek nie tylko odtwarzałby przymus społeczny, ale również stwarzałby pewien styl życia, charakterystyczny dla podmiotu etycznego. W tym znaczeniu, aby działanie zasługiwało na miano moralnego, nie powinno sprowadzać się do czynu lub serii czynów zgodnych z regułą, prawem, czy wartością. Wszelkie działanie moralne zakłada bowiem pewien stosunek do kodeksu, na który się powołuje, jednak implikuje też stosunek jednostki do siebie samej. Ten ostatni wydaje mi się szczególnie ważny.

Wróćmy, po tej wstÄ™pnej deklaracji, do tekstu Jerzego Aleksandrowicza, gdzie czytamy: „Etyka jest bardzo bliska psychologii i socjologii, nie tylko w obszarze problematyki relacji miÄ™dzyludzkich [...]. OkreÅ›lajÄ…c pożądany zespół norm i wartoÅ›ci (można by rzec - okreÅ›lajÄ…c treść superego) jest zwiÄ…zana z przeżywaniem jednostki i jego zaburzeniami. [...] Nie oznacza to jednak, że etykÄ™ można sprowadzić do psychologii. Przeciwnie, to etyka pretenduje do okreÅ›lania tego, co jest zdrowiem psychicznym [...] wyznaczajÄ…c tym samym zakres przedmiotu psychologii”. Å»adna inna deklaracja nie mogÅ‚aby mnie bardziej ucieszyć niż ta wÅ‚aÅ›nie, która wyraźnie eksponuje paralelność, jeÅ›li nie identyczność, zabiegów etycznych i psychoterapeutycznych. Nic nie mogÅ‚oby mnie bardziej rozpromienić, niż deklaracja tego, że etyka stanowi wÅ‚aÅ›ciwÄ… atmosferÄ™ (kontekst), w której wszelkie zabiegi terapeutyczne muszÄ… przebiegać. Niestety ten wÄ…tek w pracy Aleksandrowicza nie zostaje rozwiniÄ™ty, jest on poniechany, w zamian - jak zwykle w takich wypadkach - otrzymujemy zbiór zasad, a wÅ‚aÅ›ciwie przykÅ‚adów trudnoÅ›ci w zastosowaniu zasad z zakresu deontologii czyli kodeksu etyki zawodowej regulujÄ…cej normatywnie aktywność lekarskÄ… w tym psychoterapeutycznÄ…. CaÅ‚e rozumowanie Aleksandrowicza zostaje zatem przeprogramowane na rozwijanie wÄ…tków deontologicznych i jedynie sygnalizowanie problemów spornych, w sytuacji kiedy deontologia wchodzi w konflikt z etykÄ… ogólnÄ….

W rezultacie dowiadujemy się, że (1) idea neutralności światopoglądowej, która wymagana jest od terapeuty, narażona jest na poważne trudności w zastosowaniu; (2) idea autentyczności (swobodne manifestowanie swych poglądów przez psychoterapeutę) narażone jest na podobną dwuznaczność; (3) problematyka zgody na leczenie również pozostaje daleka od jasnego sformułowania i a fortiori spełnienia; (4) problematyka stałego informowania pacjenta od sposobach, przedmiocie i celach terapii wikła się poważne dylematy, jeśli nie paradoksy; (5) w podobne paradoksy uwikłane są spory międzyparadygmatyczne odnoszące się do różnych rozwiązań dotyczących celów psychoterapii, ale też wachlarza technik i metod proponowanego przez poszczególne szkoły terapeutyczne; (6) wreszcie kontrowersyjny i naznaczony konfliktem interesów jest problem długości procesu terapeutycznego oraz momentu jego zakończenia.

Nie twierdzę, że deontologia jest nauką zbyteczną lub chybioną, twierdzę jednak, że przerost zagadnień deontologicznych we współczesnej psychologii jest prostą konsekwencją rozpadu etyki ogólnej na rzecz etyk szczegółowych, wąsko-specjalistycznych, takich jak bioetyka sprowadzających najczęściej większość zagadnień do łamigłówek prawnych. Po co nam lektura etyki Spinozy lub Arystotelesa, ba..., po co nam lektura Rawlsa lub Dworkina, skoro mamy Kodeks Etyczny Psychologa8, Kodeks Etyczny Psychoterapeuty9, Ustawę o Ochronie Zdrowia Psychicznego, czy Ustawę o Ochronie Danych Osobowych10? W świecie współczesnym nie ma już etyków, są raczej etycy wąskolokalizacyjni - eksperci wypowiadający się w jakimś skończonym zagadnieniu, np. w kwestii komórek macierzystych czy klonowania. Być może Jacek Hołówka i Janek Hartman są w Polsce takimi właśnie etatowymi etykami/ekspertami wypowiadającymi się każdorazowo w takich regionalnych kwestiach. Kiedy pada problem komórek macierzystych, Hartman proszony jest o ekspertyzę w tej sprawie. Kiedy odnowiona jest publiczna debata nad problemem aborcji, Hołówka proszony jest o zabranie stanowiska. W innych sytuacjach poglądy etyczne Hołówki i Hartmana dla opinii publicznej raczej nie są specjalnie interesujące.

Odpowiednikiem lub raczej pierwowzorem eksperckiego kodeksu psychologicznego jest sformułowany przez American Psychological Association podręcznik zatytułowany Ethical Principles of Psychologists and Code of Conduct11; rozdział dziesiąty tego podręcznika traktuje właśnie o zagadnieniach terapeutycznych. Konsekwencją tego rozpadu etyki ogólnej na rzecz etyk szczegółowych jest to, że psycholodzy, psychoterapeuci lub psychiatrzy podejmują takie tematy jak: problemy etyczne i prawne w pracy z pacjentami wysokiego ryzyka, etyczne i prawne problemy w pracy z pacjentami doświadczającymi przemocy domowej, etyczne i prawne rozwiązania problemów terapii rodzinnej w pracy z dziećmi w kontekście silnego konfliktu rozwodowego, konflikty pomiędzy normami etycznymi a oczekiwaniami instytucjonalnymi, granice kompetencji psychologicznych, zasady prowadzenia dokumentacji medycznej i problem jej jawności, ustalenia finansowe w psychoterapii, relacje seksualne z pacjentami i superwizorami, wreszcie problem rzetelności estymacji i trafności pomiaru psychometrycznego.

Wszystko to oczywiÅ›cie bardzo ważne problemy, ale wÅ‚aÅ›nie mieszczÄ…ce siÄ™ w obrÄ™bie sÅ‚ownika deontologicznego i w istocie pomijajÄ…ce wÄ…tek bardziej fundamentalny, tj. wÄ…tek mówiÄ…cy o tym, że każda praca etyczna jest w istocie pracÄ… terapeutycznÄ… nad sobÄ…, nad materiÄ… swojego ja, jak i na odwrót: każda praca terapeutyczna jest pracÄ… etycznÄ…, i to nie tylko dlatego, że etyka czuwa nad terapiÄ… jako jej normatywny ideaÅ‚, jak i nie tylko dlatego, że każda praca nad sobÄ… jest pracÄ… zmierzajÄ…cÄ… do odsÅ‚oniÄ™cia prawdy o sobie, pracÄ… zmierzajÄ…cÄ… do przenikniÄ™cia swoich najbardziej dwuznacznych mechanizmów obronnych, pracÄ… przenicowania siebie, tj. odsÅ‚oniÄ™cia narcystycznych motywów w swych najbardziej - jak w swej naiwnoÅ›ci mniemamy - wysublimowanych czynnoÅ›ciach, ale dlatego, że praca terapeutyczna niezależnie od tego, czy jest przeprowadzana w ramach orientacji psychoanalitycznej czy behawiorystycznej, personalistycznej czy kognitywnej, transakcyjnej czy neurolingwistycznej dokonuje siÄ™ jako praca zmierzajÄ…ca do odnowienia szacunku dla siebie samego, w imiÄ™ wzbogacenia, jakby powiedzieli Hadot, Foucault i Nehamas „troski o siebie”! Nie ma bardziej elementarnej kategorii etycznej niż kategoria szacunku dla siebie. Nie ma też bardziej jasnej motywacji terapeutycznej niż ta, którÄ… nazywam troskÄ… o siebie. To nie poznanie siebie stanowi antyczny ideaÅ‚ etyczny, ale zatroszczenie siÄ™ o kondycjÄ™ swego aktualnego stanu duchowego jest wÅ‚aÅ›ciwym motywem etycznym, ale i też terapeutycznym.

John Rawls, który najczęściej interpretowany jest jako zwolennik tzw. dystrybutywnej teorii sprawiedliwoÅ›ci, a nie teorii uznania, która czyni z kategorii szacunku wartość prymarnÄ…12, pisze w tej sprawie: „Szacunek dla samego siebie jest nie tyle częściÄ… jakiegoÅ› racjonalnego planu życiowego, co raczej poczuciem, że plan ten jest wart realizowania”13. W tym jednak rzecz, że nasz stosunek do samego siebie jest czÄ™sto funkcjÄ… stosunku do nas innych. StÄ…d potrzeba doznawania szacunku. Ale i na odwrót: należy oczekiwać, że ci, którzy żywiÄ… szacunek do siebie, bÄ™dÄ… go okazywać innym. Można rzecz caÅ‚Ä… ująć też w kategoriach negatywnych: pogarda do samego siebie prowadzi do gardzenia innymi i zagrożenia ich dobru tak samo jak zawiść, zÅ‚ość czy nienawiść. Pogarda, w najprostszej interpretacji, to zawiedziona i nieszczęśliwa walka o uznanie. W rezultacie zgodziÅ‚bym siÄ™ z Rawlsem, że zasady sprawiedliwoÅ›ci sÄ… w strukturze podstawowej danego spoÅ‚eczeÅ„stwa ludzkiego odzwierciedleniem pragnienia, by traktować siÄ™ nawzajem nie jako Å›rodki tylko, ale jako cele same w sobie. Wydaje siÄ™ ponadto, że na tak rozumianym pojÄ™ciu szacunku nadbudowane jest także pojÄ™cie szczęścia. Możemy bowiem uznać danÄ… osobÄ™ za szczęśliwÄ…, gdy jest ona na drodze do urzeczywistnienia racjonalnego planu życia, planu sformuÅ‚owanego w sprzyjajÄ…cych warunkach i gdy osoba ta żywi nadziejÄ™, że jej plan zostanie zrealizowany.

Szacunek do samego siebie pociąga za sobą zatem dwie istotne konsekwencje: (1) poczucie własnej wartości, poczucie, że jej plan życiowy zasługuje na realizację; (2) wiarę we własną zdolność do urzeczywistnienia sformułowanych zamierzeń. Bez szacunku dla samego siebie nic nie wydaje się warte zachodu; nawet jeśli coś wydaje nam się wartościowe, brak nam woli działania. Wstyd jest prawdopodobnie tym uczuciem, które odczuwamy, gdy ugodzone zostało poczucie naszej wartości, a pogarda jest tym uczuciem, którego doświadczamy, gdy nasze nadzieje na uznanie innych zostały unicestwione lub nam odmówione. Wydaje się, że działalność terapeutyczna jest szczególnie predestynowana do odbudowywania tej zawiedzionej nadziei, i że ludzie, którzy - z różnych powodów i w obliczu różnych okoliczności życiowych - roztrwonili szacunek w pogardzie są szczególnie uprawnieni do terapii. Nie tylko w zaburzeniach typu socjopatycznego cierpiące jest superego; w moim odczuciu uczucia moralne i ich losy, a nie popędy i ich losy stanowią właściwy temat psychopatologii.

Aleksandrowicz chce jednak rzecz caÅ‚Ä… sprowadzić do wymiaru technicznego. A w rezultacie przerzucenia ciężaru rozważaÅ„ z kwestii etycznych na kwestie deontologiczne (techniczne) Aleksandrowicz wyprowadza dwa, dla mnie wÄ…tpliwe, wnioski, przy czym jeden z nich ma raczej charakter luźnej refleksji, drugi natomiast ma charakter wypowiedzi explicite: (1) „poszukujÄ…c odpowiedzi na dylematy deontologiczne i konstruujÄ…c kodeksy etyczne majÄ…ce regulować funkcjonowanie psychoterapeutów, sÅ‚uszniej jest kierować siÄ™ zasadami uniwersalistycznego utylitaryzmu, niż intuicyjnym przeÅ›wiadczeniem o tym, co jest dobre, a co zÅ‚e lub uznaniem za wiążące dyrektyw, dekretowanych przez autorytety”. (2) „Być może jedynÄ… deontologicznie poprawnÄ… postawÄ… psychoterapeuty jest samodzielność myÅ›lenia i krytyczne poddawanie w wÄ…tpliwość wszelkich „oczywistoÅ›ci” czy schematów poznawczych, proponowanych przez rozmaite teorie i „szkoÅ‚y”? PrzyjmujÄ™, że wiosek pierwszy jest otwartÄ… deklaracjÄ… na rzecz utylitaryzmu; a wniosek drugi na rzecz autonomii poznawczej terapeuty.

Pozostawiam na boku kwestiÄ™, na ile te dwa wnioski ze sobÄ… korespondujÄ…. I co w ogóle miaÅ‚aby tu znaczyć autonomia poznawcza terapeuty - jego sceptycyzm metodologiczny?, eklektyzm?, poznawczÄ… suwerenność?, autoironiÄ™?, moralnÄ… autonomiÄ™?, politycznÄ… niezależność?, ale jak każda z tych cech da siÄ™ uzgodnić i uspójnić z uniwersalnymi zasadami utylitaryzmu, które ma w swej praktyce terapeuta stosować? Porzucam ten wÄ…tek, by w zamian, wbrew dwóm wnioskom Aleksandrowicza, bronić twierdzenia, że podstawowÄ… relacjÄ… etycznÄ… rzÄ…dzÄ…cÄ… wszelkimi interakcjami ludzkimi, w tym nade wszystko terapeutycznymi, jest relacja sprawiedliwoÅ›ci. JeÅ›li psychoterapia dzieje siÄ™ poza sprawiedliwoÅ›ciÄ…, to może lepiej, aby jej w ogóle nie byÅ‚o. JeÅ›li terapeuta nie ma Å›wiadomoÅ›ci swych zobowiÄ…zaÅ„ wobec zasad sprawiedliwoÅ›ci, to może lepiej, aby zajÄ…Å‚ siÄ™ czymÅ› innym. JeÅ›li doÅ›wiadczenie kliniczne tego nie uczy, to klinika, która naucza terapeutów, jak w jednym ze zdaÅ„ z Berne’a rozpoczynajÄ…cych mój tekst, nie ma prawa zwać siÄ™ dobrÄ… klinikÄ….

2. Sprawiedliwość

Arystoteles odnotował, że ludzie mają poczucie tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe, i że wspólne im rozumienie sprawiedliwości tworzy państwo. Przyjmuję jako aksjomat teorii etycznej, że jest sprzeczne ze sprawiedliwością, by czyjąkolwiek utratę wolności usprawiedliwiać wzrostem dobra stającego się udziałem innych. Sprawiedliwość zatem nie pozwala, by zadośćuczynieniem za wyrzeczenia jakiejś grupy ludzi były korzyści odnoszone przez innych14. Niedopuszczalne jest bilansowanie zysków i strat osób tak, jak gdyby były one jedną osobą. Prawa oparte na zasadzie sprawiedliwości nie podlegają politycznym przetargom czy rachunkowi ekonomicznemu. Przyjmuję za Rawlsem, że powszechnie przyjęta koncepcja sprawiedliwości tworzy fundamentalną konstytucję dobrze urządzonego społeczeństwa ludzkiego.

To, co odnosi się do społeczeństwa jako całości, odnosi się też do osoby jako pewnej integralności. Obecna utrata wolności nie da się usprawiedliwiać wzrostem czyjegoś dobra, jakąś utylitarną kalkulacją eksperta. Sprawiedliwość zatem nie pozwala, by zadośćuczynieniem za obecne wyrzeczenia i upokorzenia pacjenta motywowane wiedzą lekarza były korzyści odnoszone przez pacjenta w nieoznaczonej przyszłości. Niedopuszczalne jest bilansowanie zysków i strat biograficznych tak, jak gdyby były one wszystkie obecne w teraźniejszości.

Takie postawienie sprawy nie pozwala mi zgodzić się w sposób prosty z teoriami utylitarystycznymi, wedle których sprawiedliwość sprowadza się do zaprojektowania instytucji zdolnych do wytwarzania najkorzystniejszego bilansu zadowolenia, pojętego jako suma satysfakcji wszystkich członków społeczeństwa. Lub w wersji jednostkowej: zaprojektowania biografii osobowościowej w taki sposób, by wytwarzała najkorzystniejszy bilans zadowolenia, pojętego jako suma satysfakcji wszystkich zdarzeń przytrafiających się w życiu. Nie mogę strategii utylitarystycznej zaakceptować, albowiem utylitaryzm znosi różnicę dzielącą poszczególne jednostki traktując je jako w pełni wymienne elementy systemu społecznego, a problem sprawiedliwości - w rezultacie - sprowadza do problemu sprawnego zarządzania lub sprawnej administracji zasobami ludzkimi i pozaludzkimi. Utylitaryzm nie uważa osób za cele same w sobie, dlatego też w totalnie utylitarnym społeczeństwie byłoby trudno człowiekowi uzyskać przeświadczenie o własnej wartości. Dlatego w towarzystwie przeświadczonego o zasadności zasad utylitarnych lekarza cierpiący pacjent nie jest w stanie odzyskać poczucia własnej wartości.

Ponadto, co istotniejsze, wolności, które stanowią treść pierwszej zasady sprawiedliwości15, są zagrożone, jeśli właśnie ufundowane są za zasadzie pragmatycznej. Kiedy bowiem społeczeństwo ogłasza za swój cel maksymalizację sumy satysfakcji, czy bilansu zaspokojenia, łatwo może się okazać, że w imię tego jednego celu niektórym wolność zostaje odmówiona! Lub zostaje im odmówiona niekiedy, w pewnych okolicznościach, np. w chwili dramatycznego kryzysu lub utraty zaufania społecznego. Ograniczenie wolności jest usprawiedliwione tylko w jednym przypadku, tj. gdy jest konieczne ze względu na samą wolność, np. by zapobiec jakiemuś jeszcze gorszemu ograniczeniu wolności. Czy z takimi przypadkami mamy do czynienia w doświadczeniu klinicznym, o tym - jak rozumiem - możemy zacząć dyskutować!

Nie dziwi mnie, że Aleksandrowicz w swym ostatecznym przesłaniu wybiera utylitaryzm jako jedyną wiarygodną koncepcję, która nie ufa ani intuicyjnie wyartykułowanej idei dobra, ani też jakiemukolwiek autorytetowi (np. objawienia). Aleksandrowicz musi wybrać taką opcję, albowiem przyjął rolę eksperta i to przyjął ją już w chwili, kiedy chce nas na pierwszej stronie przekonać, że nie będzie mówił o jakiejś niejasnej szerokiej koncepcji psychoterapii, jakimś pomaganiu, wspieraniu czy tym bardziej nieoczywistej psychoanalizie, ale będzie mówił o terapii jako leczeniu. W rezultacie pisze o deontologii, a nie etyce. Aleksandrowicz zachowuje się trochę tak, jak bioetyk próbujący sprowadzić wszystkie problematyczne kwestie związane z życiem do problemów prawnych lub ekspert od etyki mediów usiłujący problemy komunikacji międzyludzkiej sprowadzić do technicznie rozumianej etyki dyskursu. Otóż nie znana mi jest taka koncepcja leczenia, ani taka definicja zdrowia, w tym zdrowia psychicznego, która pozwalałaby na czysto techniczne podejście do problemu i która nie byłaby zanurzona w wyborach ideologicznych czy etycznych. Psychoterapeuta, tak jak lekarz, ale też tak jak administrator musi udawać, że posiada wiedzę fachową, która jest wolna od ludzkich wyborów w kwestii wartości. W medycynie się to do pewnego stopnia udaje, podobnie w administracji, w psychoterapii ta ucieczka w figurę wiedzy eksperckiej jest najbardziej wątpliwa i podejrzana.

Nie znaczy to jednak, że sam miałbym ochotę lansować jakąś teorię etyczną ufundowaną na koncepcji dobra. Osią teorii etycznej nie jest dobro, ale słuszność. Oznacza to, że nie bierze się ludzkich popędów i skłonności, jakiekolwiek by one były, za dane, by następnie szukać najlepszego sposobu ich zaspokojenia - tak właśnie, moim zdaniem, postępują utylitaryści; przeciwnie w teorii etycznej opartej na słuszności - ludzkie pragnienia i aspiracje są już od początku ograniczone przez zasady sprawiedliwości, które wyznaczają granice, jakich system celów każdego człowieka przekroczyć nie może. W tym znaczeniu pojęcie słuszności jest nadrzędne wobec dobra, ale też i wobec użyteczności. Reguły sprawiedliwości definiują dozwolone relacje interpersonalne, a zatem definiują społeczeństwo jako system kooperacji, system naznaczony co prawda konfliktem, ale też i zgodą.

3. Sprawiedliwość i neurotyzm

Czy jednak nie przeceniam tu teorii sprawiedliwości? Dlaczego np. idąc tropem zasygnalizowanym przez Nietzschego, Freuda i wczesnego Foucaulta - nie uznać zasad sprawiedliwości odczuwanych przez ludzi za rodzaj mechanizmów anankastycznych? Dlaczego nie widzieć w nich zwykłego przymusu natręctw? Czy przekonania moralne nie są aby rezultatem przymusowej indoktrynacji, której wszyscy podlegamy podczas procesu socjalizacyjnego? Czy edukacja moralna nie sprowadza się do dostarczenia brakujących człowiekowi motywów moralnych, tj. motywów bezinteresownego czynienia tego, co słuszne, i nieczynienia tego, co niesłuszne?

Takie podejrzenie mogłoby się zrodzić, tym bardziej, gdybyśmy sobie w pełni uświadomili, że istotna część edukacji moralnej ma miejsce we wczesnym dzieciństwie, zanim jeszcze zrozumiana może być racjonalna podstawa moralności, a to oznacza inter alia, że edukacja moralna wymaga przyswojenia motywów drogą naznaczoną traumą, konfliktem i przymusem. Pytam zatem raz jeszcze: czy poczucie sprawiedliwości danej osoby nie jest przymusowym mechanizmem, sprytnie wprowadzonym przez władzę po to, aby zapewnić niezachwiane przestrzeganie reguł służących jej interesowi? A proces edukacji nie jest jedynie łańcuchem przyczynowym mającym doprowadzić w końcowym rezultacie do powstania odpowiednich więzi moralnych?

Nietzsche i Freud uważają, że poczucie sprawiedliwości jest produktem zawiści i zazdrości, a samo dążenie do równości, tak charakterystyczne dla współczesnych społeczeństw, jest wyrazem ludzkich słabości. Zawiść bowiem to nic innego jak skłonność do traktowania z wrogością większego dobra innych. Zawiść nie ustaje nawet wówczas, gdy wytwarza się świadomość, że większe zasoby innych wcale nie umniejszają naszych dóbr. Czyż nie dlatego najwięksi gnostycy naszych czasów, piewcy immoralizmu pokroju Jeana Geneta twierdzili, że tylko zło jest bezinteresowne? Nietzsche i Freud powiadają, że to, co było pierwotnie zazdrością i zawiścią przekształca się z czasem w uczucie społeczne, w poczucie sprawiedliwości, które wymaga równego traktowania wszystkich. To jednak wymaga czasu, to wymaga pracy ewolucji, podobnej do tej, która przekształca zwierzęce warczenie i strzeżenie zębów w ludzki uśmiech!

Jest oczywiście prawdą, że często ludzie odwołują się do sprawiedliwości, by zamaskować zawiść. To, co uważa się za oburzenie, może w istocie być złośliwością. Ważne jest, abyśmy jednak zrozumieli, Freud nie chce wyrazić jedynie trywialnego poglądu, że zawiść występuje przebrana za oburzenie. Chce raczej powiedzieć, że siłą motywującą poczucie sprawiedliwości jest zawiść i zazdrość, i że bez tej siły nie byłoby woli sprawiedliwego działania. To wszystko prawda, z tym jednak zastrzeżeniem, że ten sam Freud wzniecił głęboki impuls etyczny oparty na idei sprawiedliwości właśnie: każda intelektualnie przerobiona (urefleksyjniona) teoria może być traktowana jako wyraz pewnego nastawienia etycznego. Więcej: jest wyrazem takiego etycznego wyprofilowania.

Ten sposób myślenia jest obecny u Freuda w postaci rygoryzmu praktyki, tj. (1) rygoryzmu ponawiania analitycznych ćwiczeń duchowych na sobie samym, rygoryzmu, który przeistacza się w pewną praktykę życia, autodyscyplinę, automonitorowanie siebie, przyswajanie siebie dla języka refleksji, obadywanie siebie, automedytowanie, autotematyzowanie; oraz (2) rygoryzmu spotkania z drugą osobą, z Innym, który urzeczywistnia tę część nas samych, o którą nie byliśmy się w stanie należycie zatroszczyć. Każdy z nas musi się poświęcić pewnym sprawom, małej cząstce tego, co byłby w stanie zrobić. Stąd konieczność Innego, jako tego, kto realizuje niespełnione przeze mnie warianty mnie samego, który stanowi naturalne uzupełnienie mnie samego.

Rygor spotkania z Innym to powinność ciÄ…gÅ‚ego ponawiania medytacji nad zÅ‚ożonymi Å›cieżkami ludzkiego życia. Rygor spotkania z samym sobÄ… to powinność ciÄ…gÅ‚ego ponawiania medytacji nad zÅ‚ożonymi mechanizmami wÅ‚asnej motywacji. Psychoterapia, w mojej interpretacji, jest takÄ… wÅ‚aÅ›nie medytacjÄ… i jeÅ›li niÄ… nie jest... nie speÅ‚nia wymogu etycznego. Rozumiem, że psycholog lub psychiatra mogÄ… wykonać ciÄ…g czynnoÅ›ci diagnostycznych, które majÄ… charakter techniczny lub psychometryczny, rozumiem, że lekarz może odwoÅ‚ywać siÄ™ do leczenia przyczynowego (farmakologicznego), psychoterapia jednak rozumiana jako forma pracy w obrÄ™bie maszynerii psychicznej, rozumiana jako przeksztaÅ‚canie przyczyn sprawczych w przyczyny celowe, mechanizmów w przeznaczenie i bólu w cierpienie musi być wrażliwa lub wrÄ™cz czuÅ‚a na aspekt biograficzny. W przeciwnym razie przeradza siÄ™ w „cieplarniÄ™”, „psychiatriÄ™” lub grÄ™ typu „ja tylko próbujÄ™ ci pomóc” tak dobrze opisanÄ… (zdemaskowanÄ…) przez Erica Berne’a16.

Freud twierdzi zatem, że sprawiedliwość w swym źródle zawsze jest pogwałceniem sprawiedliwości, sprawiedliwość zawsze ma charakter resentymentalny, sprawiedliwość nigdy nie uzyskuje statusu czystej zasady, sprawiedliwość zawsze jest motywowana poczuciem krzywdy, które w przeciwieństwie do lęku czy nawet winy ma charakter uczucia moralnego i domaga się zadośćuczynienia. Na tym jednak, na tak pojętej genezie sprawiedliwości, zasada sprawiedliwości się nie wyczerpuje. Psychoterapia zawsze odbywa się w imię sprawiedliwości jako bezstronności, albowiem prawda w niej odkrywana nie ma natury prawdy epistemologicznej mierzonej adekwatnością wobec zdarzeń, ale jest to raczej rodzaj prawdy teleologicznej uświadamiającej nam nasze miejsce we własnej biografii oraz pełną odpowiedzialność za los własny i los najbliższych.

SzaleÅ„stwo terapii jest zatem szaleÅ„stwem sprawiedliwoÅ›ci. Powiadam „szaleÅ„stwo”, albowiem ta odpowiedzialność i ta prawda jest tak radykalna, że czÄ™sto jest ona nie do udźwigniÄ™cia dla bytu osobowego. StÄ…d psychoterapia ma charakter wydarzenia, które nie zdarza siÄ™ czÄ™sto, cokolwiek by w tej sprawie mówili psychologowie lub lekarze psychiatrzy. Prawda psychoterapeutyczna, która jest identyczna z prawdÄ… etycznÄ… przychodzi, a raczej nadchodzi, a raczej wyÅ‚ania siÄ™ z gÅ‚Ä™bokiego cierpienia. Musi też być doÅ›wiadczona, a nie jedynie optycznie lub intelektualnie zarejestrowana. Psychoterapeuta zaÅ› to ktoÅ›, kto zdolny jest unieść ciężar tej odpowiedzialnoÅ›ci, jak i ktoÅ›, kto zdolny jest wpisać w scenariusz swych codziennych zajęć owÄ… gotowość do przeżywania tego cierpienia z innymi, odprawiania z innymi pielgrzymek do ontogenetycznych podstaw samych siebie, do źródeÅ‚ czÅ‚owieczeÅ„stwa, do korzeni wÅ‚asnego cierpienia, miejsca, gdzie utraciliÅ›my szacunek dla siebie i gdzie narodziÅ‚a siÄ™ gÅ‚Ä™boka pogarda dla innych. Być może niczym siÄ™ to nie różni od drogi krzyżowej. Któż byÅ‚by w stanie jÄ… przeżywać każdego dnia?

4. Terapeuta jako położnik?

Koncepcja sprawiedliwości oddaje naszą moralną wrażliwość, przynajmniej o tyle, o ile nasze codzienne sądy moralne pozostają w zgodzie z jej naczelnymi zasadami. Zasady te mogą później służyć jako cząstkowe uzasadnienia formułowanych przez nas sądów. Rawls w swej monumentalnej Teorii sprawiedliwości powiada więcej: filozofię moralną można uznać za próbę opisu naszej zdolności do dokonywania decyzji moralnych, a teorię sprawiedliwości jako opis naszego zmysłu moralnego. Teoria tak pojęta nie miałaby dostarczyć listy sądów moralnych, jakie jesteśmy skłonni wydawać, oraz a fortiori listy działań do jakich jesteśmy gotowi, ale jej zadanie polegałoby raczej na sformułowaniu zbioru zasad, które pozwalałyby na ferowanie tego rodzaju sądów lub inicjowanie tego typu działań.

Pożyteczne, zdaniem Rawlsa, jest tu porównanie z problemem opisu poczucia gramatycznoÅ›ci zdaÅ„ jÄ™zyka. Gdyby udaÅ‚o nam siÄ™ opisać czyjeÅ› poczucie poprawnoÅ›ci gramatycznej, z pewnoÅ›ciÄ… dowiedzielibyÅ›my siÄ™ wielu rzeczy na temat ogólnej struktury jÄ™zyka. Podobnie, gdybyÅ›my byli w stanie scharakteryzować poczucie sprawiedliwoÅ›ci pewnej osoby, uzyskalibyÅ›my punkt wyjÅ›cia dla ogólnej teorii sprawiedliwoÅ›ci. „Możemy przypuszczać - pisze Rawls - że w każdym z nas odnaleźć można gotowÄ… formÄ™ koncepcji moralnej [...]”17.

Ponadto rysuje się jeszcze inna analogia z lingwistyką. Choć nie możemy się spodziewać gruntownej rewizji naszego poczucia poprawności gramatycznej pod wpływem jakiejś teorii lingwistycznej, to zmiana taka nie jest nie do pomyślenia, i bez wątpienia teoria taka może mieć jakiś wpływ na nasze poczucie gramatyczności. W tym samym sensie filozofia moralna ma charakter sokratejski: możemy chcieć zmienić nasze dotychczasowe sądy moralne, gdyby zostały wydobyte na światło dzienne zasady regulatywne rządzące naszym poczuciem sprawiedliwości. Znajomość tych zasad może bowiem budzić refleksje, które prowadzą do zmiany naszych sądów. Podobnej zmiany nie można by oczekiwać w wypadku fizyki; uświadomienie sobie praw rządzących ruchem nie wpłynie w żaden sposób na mechanikę naszego ciała i jeśli wbrew mechanice będziemy usiłowali wykonać pewien ruch, to skończy się to zapewne dla nas bardzo niefortunnie.

Powstaje pytanie: czy rzeczywiście możemy oczekiwać, iż w każdym istnieniu ludzkim da się odnaleźć gotową formę koncepcji sprawiedliwości, w takim samym sensie, w jakim da się odnaleźć gotową formę gramatyki uniwersalnej lub gotową formę logiki ogólnej, wreszcie gotową formę mechaniki ruchów (praw fizycznych), z tą jedynie różnicą, że wyartykułowanie (uświadomienie sobie) tej ostatniej w niczym jej nie zmodyfikuje? Co usprawiedliwia przyjęcie założenia, że nasze umysły lub mózgi wyposażone są w cichą znajomość reguł sprawiedliwości? Czy takim usprawiedliwieniem nie mogłaby stać się akceptacja kognitywizmu etycznego, mającego swe źródła u Sokratesa, a zgodnie z którym, wiedza na temat tego, czym jest dobro, jest konieczną i wystarczającą przesłanką do tego, aby dobro czynić? Czy dobro i racjonalność są w naszych uczynkach tak silnie splecione, że wykorzenienie jednej z tych instancji nie może się odbić na drugiej? Czy zatem zgodnie z ideałem sokratejskim, nie jesteśmy zdolni do intencjonalnych błędów moralnych (czynienia zła), tak jak nie jesteśmy zdolni do błędów poznawczych (nietrafnych wnioskowań)? I czy wreszcie zadanie psychoterapii sprowadzałoby się do tego, aby tą cichą, utajoną, milczącą wiedzę etyczną, która niejako w postaci uśpionej zawarta jest w naszych głowach, przebudzić, tj. uczynić z niej wiedzę czynną i aktywną? Czy zatem u ludzi, u których wygrała pogarda, ta milcząca wiedza nigdy nie została przebudzona?

Szymon Wróbel

Przypisy:

1. John Rawls, Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, Warszawa 1994, s. 670. Powrót do tekstu.

2. Sigmund Freud, Objaśnianie marzeń sennych, tłum. R. Reszke, Warszawa 1996, s. 108. Powrót do tekstu.

3. Eric Berne, W co grają ludzie? Psychologia stosunków międzyludzkich, tłum. P. Izdebski, Warszawa: PWN 1987, s. 165. Powrót do tekstu.

4. Pierre Hadot, Twierdza wewnÄ™trzna. Wprowadzenie do „RozmyÅ›laÅ„” Marka Aureliiusza, tÅ‚um. P. DomaÅ„ski, Warszawa 2004. Powrót do tekstu.

5. Michel Foucault, Użytek z przyjemności, Troska o siebie, tłum. Tadeusz Komendant, w: Michel Foucault, Historia seksualności, Warszawa 1995. Powrót do tekstu.

6. Alexander Nehamas, The Art. Of Living. Socratic Reflections from Plato to Foucault, Berkeley/Los Angeles/London, 1998. Powrót do tekstu.

7. Michel Foucault, Użytek z przyjemności, tłum. T. Komendant, w: Michel Foucault, Historia seksualności, Warszawa 1995, s. 150. Powrót do tekstu.

8. Tekst na stronie internetowej: http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=29. Powrót do tekstu.

9. Tekst na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego: http://www.psychiatria.org.pl/arch/5551. Powrót do tekstu.

10 Pełna listę aktów prawnych można znaleźć na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Psychologicznego: http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=30. Powrót do tekstu.

11 Tekst na stronie internetowej: http://www.apa.org/ethics/code2002.html. Powrót do tekstu.

12 Nancy Fraser, Axel Honneth, Redystrybucja czy uznanie?, tłum. M. Bobako, T. Dominiak, Wrocław: Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji TWP, 2006. Powrót do tekstu.

13. John Rawls, Teoria sprawiedliwości, s. 247. Powrót do tekstu.

14. John Rawls, Teoria sprawiedliwości, s. 13. Powrót do tekstu.

15. Oto jej treść: Każda osoba winna mieć równe prawo do jak najszerszego całościowego systemu równych podstawowych wolności, dającego się pogodzić za podobnym systemem dla wszystkich. Powrót do tekstu.

16. Eric Berne, W co grają ludzie? Psychologia stosunków międzyludzkich, tłum. P. Izdebski, Warszawa: PWN 1987, s. 149-170. Powrót do tekstu.

17. John Rawls, Teoria sprawiedliwości, s. 67-77. Powrót do tekstu.

  1. Deontologia
  2. Sprawiedliwość
  3. Sprawiedliwość i neurotyzm
  4. Terapeuta jako położnik?
powrót
 
webmaster © jotka