POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Rozważania z pewną dystynkcją w tle

Konrad Banicki

I.

Pewnym niesÅ‚ychanie istotnym rozróżnieniem funkcjonujÄ…cym na gruncie metaetyki jest podziaÅ‚ na sÄ…dy opisowe i sÄ…dy wartoÅ›ciujÄ…ce. PodziaÅ‚ ten siÄ™gajÄ…cy swoimi poczÄ…tkami czasów Traktatu o naturze ludzkiej Davida Hume’a [1740/2005], aczkolwiek współczeÅ›nie rozmaicie rozumiany a nawet podważany [por. np. Miller 2005, Putnam 1993], wciąż stanowi oÅ›, wokół której koncentruje siÄ™ dyskusja nad etykÄ…. OÅ›, której - jeÅ›li nawet nie uznanie - to przynajmniej Å›wiadomość stanowi warunek rzetelnego w tej dyskusji uczestnictwa.

UjmujÄ…c rzecz zarysowo i pokrótce treÅ›ciÄ… hume’owskiej dystynkcji jest odróżnienie twierdzeÅ„ o pewnych stanach rzeczy (pewnym ‘jest’) od twierdzeÅ„, które orzekajÄ… wartość (pewne ‘powinno być’). KonsekwencjÄ… takiego podziaÅ‚u jest niezależność logiczna obu rodzajów sÄ…dów. I tak ze stwierdzenia ‘Jan ukradÅ‚ Józefowi samochód’ - niezależnie od naszych najgÅ‚Ä™biej nawet podzielanych przekonaÅ„ - nie wynika bez istotnych dodatkowych zaÅ‚ożeÅ„, iż ‘Jan nie powinien byÅ‚ kraść samochodu Józefa’.

Jak już wspomniano, powyższa dystynkcja bywa współcześnie gorąco dyskutowana. Niezależnie jednak od stanowiska, jakie w obrębie samego tego sporu się zajmie, świadomość samego rozróżnienia i jakieś się do niego ustosunkowanie stanowią warunek poważnego i konkluzywnego namysłu etycznego i metaetycznego. Warunek ten stanowią tym bardziej wtedy, kiedy dochodzi do - z punktu widzenia logiki pozornej lub też będącej owocem konfuzji pojęciowej - sprzeczności wiedzy i norm.

Sytuacji takiego właśnie rodzaju tyczy się w swojej zasadniczej warstwie artykuł prof. Aleksandrowicza. Samej dystynkcji sąd opisowy - sąd wartościujący jednak nie tylko, że explicite nie dotyka, ale także zdaje się jej nie zauważać i przyjmować - bliżej nieokreślone - stanowisko łączące oba typy sądów jakiegoś tajemniczego rodzaju związkiem logicznym. Nie powinno chyba zaskakiwać, że tak zasadnicze pominięcie owocuje głębokim pomieszaniem pojęciowym i argumentacyjnym, którym charakteryzuje się tekst.

II.

PrzykÅ‚adów samego zignorowania podziaÅ‚u Davida Hume’a nie trzeba dÅ‚ugo szukać. Weźmy kilka przykÅ‚adowych wypowiedzi (lub ich fragmentów):

1. „WynikajÄ…ce z wiedzy fachowej zasady peÅ‚nienia roli zawodowej (...) powinny zmieniać siÄ™ adekwatnie do postÄ™pu wiedzy o przedmiocie tych oddziaÅ‚ywaÅ„”,

2. „Wiedza o zaburzeniach zdrowia i wynikajÄ…ce z niej decyzje dotyczÄ…ce optymalnego sposobu terapii czÄ™sto pozostajÄ… w sprzecznoÅ›ci z aktualnymi celami polityki”,

3. „wiedza lekarza powinna skÅ‚aniać go”,

4. „wiedza medyczna każe je uznać za niekorzystne”.

I tak wiedza lekarska (a wiÄ™c w ostatecznym rozrachunku pewne fakty i majÄ…ce je wyjaÅ›nić teorie) sama w sobie ma lekarza „skÅ‚aniać” lub też kazać mu uznać pewne rozwiÄ…zania za niekorzystne. To wÅ‚aÅ›nie z niej majÄ… wynikać „zasady peÅ‚nienia roli zawodowej” i „decyzje dotyczÄ…ce optymalnego sposobu terapii”. Odrzucenie - zdaje siÄ™, że nieÅ›wiadome - podziaÅ‚u szkockiego filozofa najbardziej jaskrawo widoczne jest w stwierdzeniu 2., w którym to wiedza (nie ważne jaka konkretnie) pozostawać może „w sprzecznoÅ›ci” z (też nie ważne jakimi) celami.

A przecież sprzecznoÅ›ci takiej - bez naprawdÄ™ mocnych dodatkowych zaÅ‚ożeÅ„ - doszukiwać siÄ™ trudno. Weźmy tutaj chociażby najbardziej skrajne przykÅ‚ady lekarzy pracujÄ…cych w obozach koncentracyjnych lub też tzw. ‘Å‚owców skór’. To, co ludziom tym zarzucamy, to przecież nie brak wiedzy medycznej - brak, którego najbardziej nawet godne potÄ™pienia czyny tych ludzi nie implikujÄ…. To, że dokonujÄ…c ich negatywnej oceny moralnej odnosimy siÄ™ do czegoÅ› innego niż ich wiedza, zdaje siÄ™ być oczywiste. Przedmiotem naszego potÄ™pienia sÄ… ni mniej, ni wiÄ™cej jak cele, jakie ci ludzie uznali za godne realizacji - cele, w których przyjÄ™ciu nie przeszkadzaÅ‚o im ich medyczne wyksztaÅ‚cenie.

WracajÄ…c do samego tekstu stwierdzić można, iż - szczęśliwie dla swojej ostatecznej wymowy - nie grzeszy on jakÄ…Å› specjalnÄ… konsekwencjÄ…. I tak w pewnym momencie okazuje siÄ™, że odpowiedzi na pytania etyczne „zależą oczywiÅ›cie od systemu wartoÅ›ci terapeuty”. Radość z tego stwierdzenia jest jednak przedwczesna, gdyż zaraz potem dowiadujemy siÄ™, iż „ten system wartoÅ›ci z kolei [zależy, przyp. K.B.] przede wszystkim od jego [terapeuty, przyp. K.B.] wiedzy”. A wiÄ™c z ciemnego lasu wyjrzeliÅ›my tylko na chwilÄ™.

Dla porównania przywoÅ‚ać tu można Kodeks Etyki Lekarskiej, który zdaje siÄ™ dużo bardziej Å›wiadomy tego, iż to nie wiedza - a Å›ciÅ›lej, to nie wiedza specyficznie - determinuje nasze sÄ…dy moralne. I tak już w §1.1 znaleźć można nastÄ™pujÄ…ce stwierdzenie: „Zasady etyki lekarskiej wynikajÄ… z ogólnych norm etycznych”. Krótkie, a samÄ… istotÄ™ rzeczy ujmuje bardzo dobrze.

III.

Zignorowanie dystynkcji sąd opisowy - sąd wartościujący rodzi, o czym już wspomniano, głęboki bałagan w używaniu pojęć i, co za tym idzie, rozumowaniu.

I tak już na samym poczÄ…tku spotykamy siÄ™ z deklaracjÄ…: „Nie bÄ™dzie tu mowy o etyce normatywnej w znaczeniu nauki o zasadach moralnych, opisujÄ…cej źródÅ‚a i różne aspekty norm, lecz o zespole systemów wartoÅ›ci, norm, zakazów i nakazów, obecnych w przeżywaniu jednostki i determinujÄ…cych jej funkcjonowanie w relacjach spoÅ‚ecznych” (podkreÅ›lenie KB). Deklaracja taka stanowi jedynie dookreÅ›lenie przedmiotu badaÅ„ i jako taka nie podlega ocenie poznawczej. Można w niÄ… tylko uwierzyć i pamiÄ™tajÄ…c o niej próbować zrozumieć resztÄ™ tekstu. Co ważne, pamięć taka dla lektury pewnych wÄ…tków artykuÅ‚u jest jak najbardziej przydatna. PrzykÅ‚adowo to, że mówimy o zjawiskach „obecnych w przeżywaniu jednostki” uÅ‚atwia nam zrozumienie - skÄ…dinÄ…d niesÅ‚ychanie ciekawego i ważnego - tematu etyki zawodowej jako instrumentu „interesów osób lub grup (...) sprawujÄ…cych wÅ‚adzÄ™”.

Pojawiają się jednak także całkiem poważne problemy. Weźmy dwa następujące stwierdzenia:

1. „Termin ‘deontologia’ bÄ™dzie używany w rozumieniu zbioru tych zasad, norm, reguÅ‚, wartoÅ›ci i powinnoÅ›ci, które regulujÄ… szczególne obowiÄ…zki w jakiejÅ› dziedzinie aktywnoÅ›ci”,

2. „kodeksy etyczne majÄ…ce regulować funkcjonowanie psychoterapeutów”.

I tutaj pojawia się problem sensu owej regulacji. Gdyby być konsekwentnym, to regulacja ta tyczyłaby się pewnego intrapsychicznego procesu zachodzącego w umysłach psychoterapeutów i będącego częścią ich samoregulacji. Tylko, czy o taką regulację tutaj naprawdę chodzi? Gdyby tak było, to jakiekolwiek spory o etykę zawodową - w postaci, w jakiej są one zazwyczaj podejmowane - traciłyby cały swój sens. Przecież, kiedy dyskutujemy nad etyką zawodową psychoterapii, to chodzi nam o nakreślenie pewnego kryterium moralnej oceny faktów zachodzących (lub nie) w procesie terapeutycznym. Deontologia rozumiana jako pewien proces intrapsychiczny a więc pewien zbiór faktów takim kryterium być by nie mogła z tego prostego powodu, że ona sama potrzebowałaby jakiejś normy, która by mogła stać się źródłem jej oceny. Stajemy tutaj zatem przed dylematem - albo porzucimy zamiar unikania etyki normatywnej w jej tradycyjnym sensie, albo uniemożliwimy sobie sensowne postawienie pytań, o które tak naprawdę nam chodzi.

Nieuchronność odwoÅ‚ania siÄ™ do czegoÅ› innego niż superego psychoterapeutów widoczna jest także przy okazji dalszych podejmowanych w artykule problemów. Kiedy czytamy, że etyka „pretenduje do okreÅ›lania tego, co jest zdrowiem psychicznym” a także „wyznaczania [tego, przyp. K.B.], co jest zaburzeniem psychicznym”, to jasne jest, iż chodzi nam ni mniej, ni wiÄ™cej jak o okreÅ›lanie i wyznaczanie normatywne (a nie - jak w przypadku procesów intrapsychicznych - kauzalne). BÄ™dÄ…c skrupulatnym dodać można tylko, że gdyby chciaÅ‚o siÄ™ być konsekwentnym, to takie pretensje etyki musiaÅ‚yby być z punktu widzenia artykuÅ‚u beznadziejne. Przecież normy etyczne „bÄ™dÄ…c zbiorem twierdzeÅ„ opartych na emocjach” (s. 2) nie podlegajÄ… falsyfikacji.

Gdyby powyższe wywody nie przekonaÅ‚y jeszcze kogoÅ›, iż problematyka tekstu jest - wbrew deklaracjom - zasadniczo normatywna, to przywoÅ‚am jeszcze jednÄ… podjÄ™tÄ… w nim kwestiÄ™. Chodzi mianowicie o „pytanie, czy psychoterapeuta ma prawo (a może nawet powinien?) ujawniać swoje poglÄ…dy i systemy wartoÅ›ci, czy też powinien powstrzymywać siÄ™ od tego”. CiekawiÅ‚oby mnie bardzo to, jak na pytanie takie odpowiedzieć można bez odwoÅ‚ania siÄ™ do czegokolwiek spoza zjawisk obecnych w przeżywaniu tego terapeuty.

IV

Poczynione dotychczas uwagi metodologiczne mają charakter poniekąd techniczny. Tym samym - mimo, że niesłychanie ważne - wymagają pewnego uzupełnienia, które nadałoby im bardziej ogólny sens. Ujmując sprawę w stylizacji psychoterapeutycznej powiedzieć można, że słabości pojęciowa i argumentacyjna, o których była mowa, mają charakter objawów - objawów, których znaczenie trzeba dopiero wykazać. A więc, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi? Kolejny raz odwołać się warto do stwierdzeń obecnych w tekście:

1. „Normy etyczne i zwiÄ…zane z nimi systemy wartoÅ›ci, którymi kieruje siÄ™ w swoim życiu osoba, która leczy, muszÄ… być na czas terapii ‘zawieszane’, gdyż uniemożliwiaÅ‚yby rzetelne dziaÅ‚anie profesjonalne”,

2. „psychoterapeuta musi (...) zajmować siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie tym, co stanowi istotÄ™ zaburzenia”.

Zdania te - jak siÄ™ zdaje - zawierajÄ… propozycjÄ™ wyeliminowania z procesu terapeutycznego jakiegokolwiek osobistego zaangażowania moralnego samego terapeuty. Jest to zwiÄ…zane z postulatem, aby psychoterapeuta leczyÅ‚ „w odwoÅ‚aniu [jedynie, przyp. K.B.] do obserwacji i do swojej wiedzy o psychopatologii” i z deontologicznym wymogiem rzetelnego ksztaÅ‚cenia.

PamiÄ™tajÄ…c o rozróżnieniu na sÄ…dy opisowe i wartoÅ›ciujÄ…ce oraz o jego konsekwencjach stwierdzić trzeba, iż powyższa propozycja jest z zasady niemożliwa do zrealizowania. Å»adna wiedza medyczna (psychologiczna) sama w sobie nigdy i nikomu nie dostarczy wskazaÅ„, jak (co) ma leczyć. Co ciekawe, w omawianym artykule - mimo przemilczenia dystynkcji Davida Hume’a - pewna Å›wiadomość takiej niemożliwoÅ›ci jednak siÄ™ pojawia. Mam tutaj na myÅ›li stwierdzenie: „Co stanowi owo dobro [pacjenta], zależy jednak od decyzji psychoterapeuty”. JednÄ… z implikacji takiego stwierdzenia jest to, iż sama wiedza fachowa bynajmniej nie wystarczy.

Aby dookreÅ›lić dobro pacjenta - i odpowiedzieć na wszystkie inne pytania natury etycznej - konieczne jest odwoÅ‚anie siÄ™ do pewnego systemu wartoÅ›ci, norm. I tak wydawać by siÄ™ mogÅ‚o, że w koÅ„cu bÄ™dzie musiaÅ‚a pojawić siÄ™ ta niechciana etyka normatywna. Tak jednak nie jest. Czytamy: „Systemy wartoÅ›ci majÄ… charakter aprioryczny, a o ich wyborze i hierarchii wartoÅ›ci decyduje kodyfikator”. A wiÄ™c nawet konieczność przywoÅ‚ania wartoÅ›ci ma nas nie zmuszać do podjÄ™cia pytaÅ„ natury normatywnej. Zacytowane stwierdzenie rodzi dwa problemy - jeden lokalny (i chyba poboczny), a drugi zasadniczy. Problem lokalny to to, że arbitralność kodyfikatora częściowo unieważnia wielokrotnie - aczkolwiek raczej dyskretnie - czynione odwoÅ‚ania do zasad „uniwersalistycznego utylitaryzmu”. JeÅ›li ten utylitaryzm jest jedynie arbitralnym wyborem dysponujÄ…cego wÅ‚adzÄ… kodyfikatora, to nie ma innej motywacji do jego przestrzegania niż strach przed tÄ… wÅ‚adzÄ…. BÄ™dÄ…c pacjentem wolaÅ‚bym liczyć na jakÄ…Å› innÄ… gwarancjÄ™ niż tylko strach mego psychoterapeuty. Drugi - zasadniczy - problem tyczy siÄ™ powiÄ…zania apriorycznoÅ›ci z arbitralnoÅ›ciÄ…. Cóż, sÄ…d 7+5=12 jest sÄ…dem apriorycznym. Ale czy znaczy to jednoczeÅ›nie, że jego prawdziwość jest przedmiotem arbitralnej decyzji?

To, że próba unikniÄ™cia odwoÅ‚ania do etyki normatywnej podczas tworzenia etyki zawodowej jest zasadniczo beznadziejna, widać dobrze w nastÄ™pujÄ…cym stwierdzeniu: „Być może jedynÄ… deontologicznie poprawnÄ… postawÄ… psychoterapeuty jest samodzielność myÅ›lenia i krytyczne poddawanie w wÄ…tpliwość wszelkich ‘oczywistoÅ›ci’ czy schematów poznawczych, proponowanych przez rozmaite teorie i ‘szkoÅ‚y’?”. Samo to zdanie dystansujÄ…ce siÄ™ od - zawierajÄ…cych twierdzenia normatywne - teorii i szkół ma status normatywny - metanormatywny, ale wciąż normatywny. Przecież mówi siÄ™ tutaj o pewnej poprawnoÅ›ci postawy i nie wydaje siÄ™, aby mogÅ‚o tu chodzić o poprawność w sensie warsztatowym. Sama decyzja zdania siÄ™ na „samodzielność myÅ›lenia i krytyczne poddawanie w wÄ…tpliwość” ma charakter jak najbardziej etyczny i tym samym podlega normatywnej ocenie.

Podsumowując, powiedzieć można, że po rozjaśnieniu zasadniczych kwestii pojęciowych ucieczka od etyki normatywnej okazuje się nieudana. Nawet najbardziej rzetelne kształcenie i wiedza medyczna nie zaowocują same w sobie czymś, co mamy na myśli mówiąc o tym, że etyka zawodowa w psychoterapii jest potrzebna.

V

Na zakończenie już chciałbym pozwolić sobie na pewien autokomentarz. Otóż zdaję sobie sprawę, że cały mój wywód miał charakter jedynie techniczny i przygotowawczy, i jako taki nie wziął pod rozwagę żadnego z istotnych problemów etycznych psychoterapii. Mimo to, przekonany jestem, że świadomość (niekoniecznie związana ze znajomością aparatury technicznej) kwestii pojęciowych i logicznych, o których mówiłem, ma zasadnicze znaczenie dla wszelkiego namysłu etycznego i stanowi warunek jego sensowności i rzetelności.

Co do konkretnych problemów etycznych, przed jakimi staje psychoterapeuta oraz niezwykle ważkiej kwestii kodeksów zawodowych, to przyznać muszÄ™, iż nie jestem tutaj w stanie nic zaproponować. Åšwiadomy, iż stanowisko takie nie wiąże siÄ™ z żadnymi praktycznie aplikowalnymi postulatami, osobiÅ›cie skÅ‚aniaÅ‚bym siÄ™ ku poglÄ…dowi wyrażonemu w WykÅ‚adzie o etyce przez Ludwiga Wittgensteina [1929/1995, s. 84-85]. Jak stwierdza filozof z Cambridge, wszelkie próby poważnego pisania o etyce sprowadzić można „do zmagaÅ„ z granicami jÄ™zyka. To zmaganie siÄ™ ze Å›cianami naszego wiÄ™zienia jest doskonale, absolutnie beznadziejne. Etyka na tyle, na ile wypÅ‚ywa z pragnienia, by powiedzieć coÅ› o ostatecznym sensie życia, o absolutnym dobru, o tym, co ma wartość absolutnÄ…, nie może być naukÄ… (...) Ale jest ona dokumentem skÅ‚onnoÅ›ci tkwiÄ…cej w ludzkim umyÅ›le, której osobiÅ›cie nie potrafiÄ™ gÅ‚Ä™boko nie poważać i której nigdy w życiu bym nie lekceważyÅ‚”.

Konrad Banicki
Instytut Psychologii UJ

Bibliografia:

Hume [1740/2005] - D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, Fundacja Aletheia, Warszawa 2005.

Miller [2005] - A. Miller, An Introduction to Contemporary Metaethics, Polity Press, Cambridge 2005.

Putnam [1993] - H. Putnam, Objectivity and Science-Ethics Distinction, [w:] The Quality of Life, red. M. Nussbaum & A. Sen, Oxford University Press, Oxford 1993, s. 143-157.

Wittgenstein [1929/1995] - L. Wittgenstein, Wykłady o religii i etyce, tłum. W. Sady, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995.

powrót
 
webmaster © jotka