POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu Jagiellońskiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  Aktualności
 


 

Za tarczą pompatycznych słów

Kazimierz Szewczyk

Wypowiedzi Krystyny Knypl i Andrzeja Szczeklika zmartwiły mnie i jednocześnie na swój sposób ucieszyły. Powodem drugiego uczucia był fakt, że oba głosy spektakularnie dowodzą słuszności mojej tezy o wzbudzaniu w społeczeństwie tanatycznych lęków przez lekarzy zatrwożonych własną skończonością. Zmartwiła mnie natomiast siła tego zatrwożenia i przyjęta przez Autorów metoda jego zagłuszania.

Philippe Ariès pisze: „[W osiemnastym wieku] kiedy zaczęto naprawdę odczuwać lęk przed śmiercią, zapanowało milczenie; pierwsi zamilkli ludzie Kościoła i lekarze: sprawa stała się zbyt poważna” 1. Zbyt poważna, aby o śmierci mówić wprost.

Wypowiedzi dr K. Knypl i prof. A. Szczeklika pokazują, że odkryta ponad 200 lat temu taktyka osłony przez tanatycznymi lękami ma się i dzisiaj całkiem dobrze. Medycy najczęściej nie mówią teraz o samej śmierci, lecz o strachu pacjentów przed prawdą o niej. Krystyna Knypl pisze o prawdzie:

„bolesnej, bezwzględnej, okrutnej, odbierającej nadzieję (czyżby kolejny dowód na trafność moich założeń?), powalającej z nóg i dławiącej w gardle”.

Andrzej Szczeklik dopowiada, że prawda o śmierci: „oślepia i zabija nadzieję. A brak nadziei to piekło”.

Lekarz mówiąc prawdę umierającemu skazuje go na piekło. Inferno niecierpliwej religii umiejscowione jest przed ziemskim końcem człowieka, a nie po nim. Czy nie jest to piekło przede wszystkim medyków? Czy nie chronią się przed nim za murem pięknych słów? Czy nie utożsamiają tego patetycznego pięknosłowia z humanizmem – z prawdziwym zatroskaniem lekarza o dobro podopiecznych dodatkowo wyrażonym prawdziwie literackim językiem? Jeśli tak – to mamy do czynienia z osobliwym humanizmem usiłującym zaprzeczyć temu, co konstytutywne dla człowieczeństwa, mianowicie świadomości własnej śmierci. Można bowiem przyjąć, np. za Pascalem, że wyróżnikiem człowieka jest akceptacja kruchości i skończoności. Radykalizm mojej postawy, sugerowany przez Włodzimierza Galewicza, jest (także) radykalizmem sprzeciwu wobec takich mechanizmów zaprzeczania nieuchronności śmierci.

(Umiejętne) mówienie pacjentowi niepomyślnej prawdy zapewne nigdy nie wprowadzi go do zmedykalizowanego nieba. Niedawno neurochirurg wyjawił mi, całkiem słusznie, że jeszcze nigdy nie spotkał umierającego na raka pacjenta zadowolonego z zakomunikowania mu prawdy o jego stanie. Inna sprawa, jak mógł spotkać, skoro mienił się przeciwnikiem mówienia prawdy. Mówienie prawdy nie musi też być piekłem. Nie powinno również być czyśćcem – by pozostać przy metaforyce prof. Szczeklika.

Zapewne, jak zauważa W. Galewicz, „Byłoby marzycielstwem żądać od lekarza, żeby był znacznie delikatniejszy od Boga, natury czy rzeczywistości”. Co więcej, nie można nawet żądać od medyka i pielęgniarki, aby byli Matką Teresą. Lekarze i pielęgniarki nie są ani świętymi, ani herosami. Zapytajmy jednak, czy nie byłoby dobre i słuszne dążenie do zbudowania ram instytucjonalnych i klimatu kulturowego dla spokojnego umierania w prawdzie i pod troskliwą opieką fachowców, umierania wieńczącego ziemskie życie – jedyne jakie znamy.

Kazimierz Szewczyk
Zakład Etyki i Filozofii Medycyny
Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

PRZYPISY

1. Ph. Ariès, Człowiek i śmierć, tłum. E. Bąkowska, PIW, Warszawa 1992, s. 396. Powrót do tekstu.

powrót
 
webmaster © jotka