POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu JagielloÅ„skiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  AktualnoÅ›ci
 


 

Odpowiedź Konradowi Waloszczykowi

Zdzisława Piątek

Konrad Waloszczyk wierny tradycyjnym sposobom wartościowania ludzkich aktywności życiowych usiłuje zachować tradycję argumentując, że wprawdzie jedzenie jest bardziej podstawowe aniżeli myślenie, ale myślenie jest bardziej wartościowe niż jedzenie. Bardzo szanuję kompetencję i intelektualną uczciwość mojego oponenta, ale odmawiam udziału w tak zwerbalizowanym sporze, gdyż uważam, że prowadzi on na filozoficzne bezdroża.

Celem jaki sobie postawiłam w moim referacie było uzasadnienie twierdzenia, że biologiczne wymiary człowieczeństwa, są równie istotne jak jego wymiary duchowe i obydwa pozostają na usługach życia jako procesu biologicznego.

Dowartościowanie życia jako zjawiska biologicznego, a nie tylko jego specyficznie ludzkich wymiarów, włącza w obręb uniwersum moralnego wszystkie istoty żywe, a to jest zasadniczy przełom w ludzkim myśleniu o środowisku. Wbrew Hannah Arendt, dokonanie tego przełomu odczytuję jako sukces nauki i filozofii zdolnej zajmować nieantropocentryczny punkt widzenia, a nie jako regres człowieczeństwa.

Filozofię N. Hartmana dotyczącą ontologicznych warstw bytu rozumiem jako źródło różnorodności bytu, mimo jego fundamentalnej jedności. Byty o niższym i wyższym poziomie organizacji, czyli mniej lub bardziej złożone, są inne, ale to nie znaczy, że byty o wyższym poziomie organizacji są tym samym bardziej wartościowe. Słoń wyrzeźbiony z kości słoniowej, jest - jako element antroposfery wyżej ufundowany, gdyż zawiera jakieś urzeczywistnienie twórczego procesu istoty myślącej, ale z mojego punktu widzenia żywy słoń ma o wiele większą wartość.

Antroposfera, a zwłaszcza funkcjonująca w jej obrębie noosfera, stanowią system wyższego rzędu bo są ufundowane na biologicznych procesach życia i myślenia gatunku homo sapiens, ale to nie znaczy, że noosfera ma z racji swojej złożoności większą wartość niż np. kopce termitów i społeczne formy organizacji owadów społecznych trwające od milionów lat.

Większą wartość od kopców termitów przyznałabym noosferze pozostającej na usługach życia i sprzyjającej jego trwaniu, gdyż trwanie życia, zarówno w jego wymiarze biologicznym jak i duchowym jest - z mojego punktu widzenia - wartością nadrzędną. Natomiast noosfera zawierająca idee deprecjonujące biologiczne wymiary życia, a przez to sprzyjająca destrukcji życia, ma mniejszą wartość niż prostsze systemy organizacji społecznej, w których - jak to wyraził Bergson, każda mrówka z natury swojej (nie myśląc) instynktownie troszczy się o dobro mrowiska.

Podobnie ma się rzecz z przywołaną przez Waloszczyka metaforą "trzciny myślącej", która - z mojego punktu widzenia jest myląca i wyraża coś, czego również nie akceptuję. Trzcina rosnąca na skraju jeziora nie musi myśleć po to, żeby realizować własne dobro i posiadać wartość wewnętrzną. Natomiast określenie "trzcina myśląca" odniesione do człowieka ma w sposób oczywisty dowartościować biologiczny wymiar ludzkiego życia przez wskazanie na myślenie jako wartość, która wynosi człowieka ponad inne stworzenia.

Puszczając wodze fantazji wyobrażam sobie taki świat, w którym nie byłoby noosfery, a człowiek zamiast myślowych operacji na pojęciach mógłby dokonywać transformacji stanów strukturalnych własnego organizmu, zmieniając np. swoje doznania. Zamiast mętnych i zawikłanych rozważań jak to jest być nietoperzem, mógłby - dokonując odpowiednich transformacji, doznawać jak nietoperz. Zamiast budować łódź podwodną żeby się zanurzyć w wodzie, mógłby przestawić swój organizm na oddychanie tlenem zawartym w wodzie, zamiast jeść mógłby włączyć system fotosyntezy i podobnie jak rośliny, konsumować energię słoneczną. Trzcina, która miałaby swobodę doznawania, zamiast myślenia, to dopiero byłaby Trzcina.

W pewnym sensie ziemskie życie szło tą drogą na wczesnych etapach ewolucji. Bakterie dostosowują się do świata za pośrednictwem genotypu i giną, kiedy się pomylą, jak trafnie zauważył Popper. Człowiek wykorzystując swoje możliwości dostosowania do świata za pośrednictwem myślenia pojęciowego może uczyć się na błędach, ale jakże często się myli, i jaką ma nieprzebraną zdolność samooszukiwania się. Sądzę, że noosfera wyrodnieje w miarę jak zatacza coraz szersze kręgi stając się udziałem mas, albo motłochu, jak to określiła Arendt w Korzeniach Totalitaryzmu. Noosfera, w przeciwieństwie do biosfery, jest luźno związana ze środowiskiem i jej rozwój - podobnie jak selekcja wewnątrzgatunkowa, może - chociaż nie musi, prowadzić na manowce.

Odkąd dowiedziałam się, że w wodzie chłodzącej reaktory jądrowe żyją bakterie, mam nadzieję, że człowiek nie jest w stanie unicestwić wszelkiego życia na Ziemi. Bakterie, to są (pod względem fizjologicznym) bardzo skomplikowane organizmy, a ewolucja jest procesem otwartym i być może w swoim dalszym przebiegu wykorzysta jeszcze jakieś zaskakujące możliwości.

Szanuję przekonania Waloszczyka dotyczące większej wartości noosfery w stosunku do biosfery i odpowiednio większej wartości procesów ludzkiego myślenia oraz wspólnoty myśli, w stosunku do biologicznych procesów np. trawienia, ale mając na uwadze fundamentalne procesy życia, zarówno te, które odsłania teoria ewolucji, jak i biologia molekularna, mam dystans do takiego wartościowania.


powrót
 
webmaster © jotka