POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu Jagiellońskiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  Aktualności
 


 

Trzy uwagi do referatu Pawła Łukowa

Włodzimierz Galewicz

Chociaż zasadniczo zgadzam się, a także sympatyzuję z interpretacją i oceną Kantowskiego poglądu na powinności człowieka w stosunku do zwierząt, przedstawioną przez Pawła Łukowa, niektóre jej punkty wydają mi się niejasne, a nawet mylące.

Zwierzęta a wartość nieinstrumentalna. Paweł Łuków uważa za błędne przekonanie, "że odrzucenie bezpośrednich obowiązków wobec zwierząt innych niż ludzie stanowi zagrożenie dla autentycznego cenienia ich wartości". Argumentuje przy tym: "Z tego, że wobec tych zwierząt człowiek nie ma bezpośrednich obowiązków moralnych nie wynika ani, że nie mają one wartości, ani że ta wartość jest jedynie instrumentalna, ani że nie jest to wartość moralna, ani że takie obowiązki są z konieczności mniej ważne od obowiązków bezpośrednich". Z przytoczonego argumentu zdaje się wynikać, że wartość przypisywana przez Kanta zwierzętom nie jest "jedynie instrumentalna", a więc że zwierzęta posiadają według niego pewną wartość wewnętrzną czy też nieinstrumentalną.

Problem w tym, że przeciwstawienie wartości instrumentalnej i nieinstrumentalnej nie jest jednoznaczne. Wartością instrumentalną w jednym, węższym znaczeniu nazywa się nieraz wartość rozmaitego rodzaju "narzędzi" lub rzeczy, które są dobre jako środki umożliwiające zdobycie pewnych dóbr naturalnych, w tym zwłaszcza elementarnych dóbr życiowych. Wartością instrumentalną w szerszym znaczeniu nazywa się jednak wszelką wartość konsekutywną, wtórną lub pochodną, tzn. wartość jakiejkolwiek rzeczy, która jest dobra tylko jako środek do zdobycia pewnego innego dobra, bez względu na to, jaką naturę miałoby to ostatnie. Paweł Łuków niewątpliwie słusznie zauważa, że wartość przypisywana przez Kanta zwierzętom nie jest "czysto instrumentalna" w pierwszym rozumieniu, a zatem nie ogranicza się do wartości żywych narzędzi, przy pomocy których zdobywamy rzeczy potrzebne do życia:

"Rola zwierząt innych niż ludzie w wychowaniu człowieka ku dobru nie oznacza jednak, że wartość tych zwierząt jest czysto instrumentalna. Gdyby tak było, można by uznać, że po spełnieniu swej roli stają się zbędne. Przekonanie Kanta, że zwierzęta inne niż ludzie mogą być przedmiotem miłości, w połączeniu z obowiązkiem oględnego obchodzenia się ze zwierzętami pracującymi w gospodarstwie i otaczania ich na starość troską tak jakby były domownikami pokazują, że nie są one jedynie narzędziami w realizowaniu dobra ludzkiego."

Z tych trafnych uwag nie wynika jednak, aby wartość przyznawana przez Kanta zwierzętom nie mogła być wartością jedynie instrumentalną w szerszym rozumieniu, a więc wartością pochodną, wtórną lub konsektutywną w stosunku do wartości pewnych innych dóbr, nawet gdyby te inne miały stanowić przede wszystkim dobra natury moralnej. Wartość pociągowego konia, który zestarzał się i nie jest już w stanie pociągnąć dobrze wozu z drewnem albo z gnojem, może być dla nas nadal wartością rzeczy, która jest dobra jedynie do czegoś. Co prawda już nie do wożenia drewna albo gnoju, ale na przykład do kultywowania naszej moralnie pożytecznej zdolności współczucia.

Obowiązki wobec zwierząt jako obowiązki pośrednie. Zgodnie z poglądem Kanta nasze obowiązki w stosunku do zwierząt to obowiązki jedynie pośrednie. Sens tej tezy, jak również samej dystynkcji między obowiązkiem pośrednim i bezpośrednim, może być jednak znowu przedmiotem dyskusji. Zgodnie z jednym, dosyć nasuwającym się jej rozumieniem naszym obowiązkiem pośrednim byłby pewien sposób zachowania, który przyczynowo warunkuje, umożliwia lub choćby ułatwia pewien inny sposób zachowania, będący naszym obowiązkiem bezpośrednim. Tak np. powstrzymywanie się od okrutnego traktowania zwierząt może być naszym obowiązkiem pośrednim, jeżeli naszym bezpośrednim obowiązkiem jest powstrzymywanie się od okrucieństwa w stosunku do ludzi i jeżeli okrucieństwo względem zwierząt sprzyja okrutnemu traktowaniu ludzi. Z niektórych wypowiedzi Łukowa zdaje się wynikać, że Kantowskie obowiązki w stosunku do zwierząt muszą być zawsze pośrednie właśnie w tym znaczeniu. Czy jednak istotnie?

Wyobraźmy sobie, że w pewnym możliwym świecie nie obowiązuje psychologiczne prawo, odgrywające ważną rolę już w moralnych wywodach Platona, a mianowicie prawo, zgodnie z którym folgowanie pewnej niedobrej skłonności powoduje jej wzmacnianie. Zamiast tego "prawa wzmacniania" w owym dającym się pomyśleć świecie panuje wręcz przeciwne "prawo osłabiania": zaspokajając niedobre skłonności sprawiamy, że stają się "spokojniejsze" i słabsze. Czy przy takich założeniach mielibyśmy uznać, że człowiek skłonny do okrucieństwa nie ma obowiązku powstrzymywać się od dręczenia zwierząt, a nawet ma obowiązek znęcać się nad nimi, aby rozładować swojej okrutne skłonności i nie realizować ich w stosunku do ludzi?

Nie ulega chyba wątpliwości, że Kantowska odpowiedź na tak postawione pytanie będzie brzmiała "nie": człowiek nie jest zwolniony z obowiązku powstrzymywania się od okrucieństwa w stosunku do zwierząt, nawet gdyby to okrutne zachowanie na skutek jakichś przewrotnych praw psychologicznych uspokajało go i wyciszało. A nie jest zwolniony z tego obowiązku, ponieważ nie spełniając go, dręcząc zwierzęta, postępuje w sposób niegodny człowieka. Jego obowiązek niedręczenia zwierząt nie jest więc "tylko pośredni" w tym nasuwającym się sensie, aby wywodził się z obowiązku nieczynienia czegoś, co ma skłonność czynić osobnik dręczący zwierzęta. Niemniej ten obowiązek człowieka w stosunku do zwierząt jest tylko pośrednio jego obowiązkiem w stosunku do zwierząt, bezpośrednio zaś jednym z jego obowiązków w stosunku do siebie samego - w stosunku do człowieczeństwa w jego własnej osobie. I w tym sensie jednak jest obowiązkiem jedynie pośrednim.

Obowiązki względem zwierząt a moralna wrażliwość epoki. Skoro jednak sprawy mają się w ten sposób - skoro naszym pośrednim obowiązkiem względem zwierząt jest czynienie czegoś, czego nieuczynienie bezpośrednio uwłacza godności człowieka - to nasuwa się nieuchronnie pytanie, jak możemy poznać, czym jest owo "coś". I w tym punkcie moja ocena absolutystycznego potencjału etycznej teorii Kanta nie byłaby aż tak optymistyczna jak ta, którą przyjmuje Paweł Łuków, gdy pisze: "Z perspektywy centralnej roli rozumności w teorii etycznej Kanta, uwzględnienie w teorii zwierząt innych niż ludzie nie dokonuje się w wyniku dołączenia założeń będących wyrazem wrażliwości moralnej wybranej epoki, lecz stanowi integralny element teorii". Kłopot znowu w tym, że Kantowska lista zachowań, które mają uchybiać godności człowieka, jest podejrzanie zbieżna z negatywną moralnością panującą w jego epoce. Tak np. Kant nie miał żadnych wątpliwości, że uprawianie seksu pozamałżeńskiego jest w każdym wypadku zachowaniem niegodnym człowieka. My nie jesteśmy już o tym aż tak przeświadczeni. W tej sytuacji cień relatywizmu pada też nieuchronnie na uznawane przez nas obowiązki w stosunku do zwierząt. W czasach Kanta zapewne nikt nie miał skrupułów, gdy łowił rybę na ostry hak, przebijający jej gardło. Czy ci, którzy dzisiaj wzdragają się przed tą rozrywką, odkrywają jakąś obiektywną prawdę?

Włodzimierz Galewicz


powrót
 
webmaster © jotka