POLSKI    ENGLISH   

Internetowy Serwis Filozoficzny

przy Instytucie Filozofii    Uniwersytetu Jagiellońskiego

|  Forum |  Literatura |  Linki |  Aktualności
 


 

Judeochrześcijańska koncepcja rzeczywistości a środowisko

Dariusz Łukasiewicz

W swoim tekście staram się przeanalizować, czy uzasadniona jest teza, często spotykana w dyskusjach dotyczących filozoficznych kontekstów ekozofii, że judeochrześcijańska koncepcja świata ze względu na swój antropocentryzm jest odpowiedzialna za kryzys ekologiczny naszych czasów. Mój wywód ma charakter bardziej analityczny niż historyczny, to znaczy dotyczy zasadniczych pojęć składających się na judeochrześcijańską wizję świata. Naprzód staram się wskazać główne przesłanki biblijne antropocentryzmu, a następnie przytaczam podane przez niektórych filozofów i teologów sformułowania i interpretacje biblijnych wypowiedzi. Biorę pod uwagę Nemezjusza, Abelarda i Tomasza z Akwinu. Wypowiedzi te służą za podstawę do bliższego sprecyzowania samego pojęcia antropocentryzmu w kontekście biblijnym rozważanego jako koniunkcja trzech twierdzeń, że człowiek jest koroną stworzenia (najwyżej rozwiniętym bytem), że jest panem stworzenia (właścicielem i dysponentem stworzeń mniej rozwiniętych) oraz, że jest celem stworzenia (procesy zachodzące w przyrodzie mają charakter teleologiczny; ich celem jest istnienie człowieka i jego pomyślność). Pytanie, jakie stawiam, dotyczy tego, czy rzeczywiście to, co traktuje się jako biblijne przesłanki tak zdefiniowanego antropocentryzmu wystarczająco ten antropocentryzm uzasadnia. W odpowiedzi na to pytanie powołuję się na rozważania Moltmanna, który zdecydowanie odrzuca antropocentryczną interpretację Biblii (jego zdaniem wszystkie trzy podane twierdzenia antropocentryzmu są fałszywe w kontekście Biblii), a poprawna chrześcijańska koncepcja świata jest teocentryczna. Z niej zaś nie da się wyprowadzić uzasadnienia dla nieprzyjaznego wobec przyrody antyekologicznego instrumentalizmu (przez antyekologiczny instrumentalizm rozumiem traktowanie przyrody jako środka lub narzędzia służącego do zaspakajania ludzkich potrzeb bez troski o stan tego narzędzia). Jednakże taka proekologiczna i teocentryczna zarazem interpretacja przesłania biblijnego nie była dominująca w historii cywilizacji łacińskiej. Wobec tego faktu analizuję możliwość, że teocentryczna i proekologiczna interpretacja Biblia jest nieadekwatna, a poprawna jest interpretacja antropocentryczna. Pytanie, jakie się nasuwa, dotyczy tego, czy z samego chrześcijańskiego antropocentryzmu można wyprowadzić już antyekologiczny instrumentalizm. Analiza prowadzi do wniosku, że tak nie jest. Przeciwnie, zarówno kontekst biblijny, jak i wypracowana przez filozofię chrześcijańską metafizyka (choćby teoria transcendentaliów) uznają świat, w tym przyrodę, za dobro (metafizyczne). Są też nurty dysydenckie (manichejskie) uznające świat za zło. Faktem jest jednak, że optymizm metafizyczny chrześcijaństwa nie implikował żadnych ograniczeń nakładanych na zachowanie człowieka wobec przyrody, a etyka chrześcijańska nie formułowała zakazów, ani nakazów dotyczących stosunku człowieka do przyrody. Główne przesłanie moralności ewangelicznej dotyczy miłości bliźniego, bliźnim zaś nie jest zwierzę, roślina, ani przedmiot nieożywiony. Jakkolwiek więc chrześcijaństwo antropocentrycznie zorientowane i głoszące zarazem metafizyczny optymizm nie zachęcało do podboju przyrody, to wyraźnie tego nie zakazywało. Bardziej stanowcze były nawet nurty manichejskie, sugerujące zaniechanie działania w świecie. Rozważam też zagadnienie, na ile eschatologiczne przesłanie Ewangelii może mieć wpływ na rozwijanie działalności potencjalnie antyekologicznej. Zgodnie z tym przesłaniem ostatecznym przeznaczeniem człowieka jest życie w innym, nieskończenie bardziej wartościowym świecie, a ten świat ziemski jest jedynie drogą, którą trzeba przejść, aby osiągnąć najwyższe dobro. Jednak nie wydaje się, żeby to eschatalogiczne przesłanie mogło być wystarczającą blokadą postaw antyekologicznych. Ideał moralny Ewangelii nie wymagał od każdego człowieka życia ascetycznego, kontemplacyjnego, odwróconego od przyrody. Zarazem jednak nie implikował bezpośrednio jej agresywnego traktowania. Rozważając możliwe antyekologiczne konsekwencje judeochrześcijańskiej koncepcji świata, nasuwa się też pytanie o rolę, jaką mogły odegrać nowożytna filozofia i nauka w kształtowaniu się - antyekologicznego w swoich skutkach - nastawienia człowieka do przyrody. Otóż nie ulega wątpliwości, że chrześcijańska i nowożytna koncepcja świata różniły się od siebie. Subiektywizm epistemologiczny Kartezjusza i Kanta oraz subiektywizm aksjologiczny Hume’a głoszące, że to człowiek jest źródłem sensu poznawanego świata i podmiotem nadającym mu wartości, których on sam w sobie nie posiada, oraz mechanistyczna i deterministyczna koncepcja odbóstwionej przyrody, traktująca działanie Boga w świecie i boską w nim obecność jako zbędne, zrywały zdecydowanie z chrześcijańskim obrazem świata. Mechanika Newtona, teoria ewolucji Darwina i wiele, wiele innych odkryć naukowych było potężnym zapleczem naukowym dla poglądów, że świat nie jest dobry sam w sobie i, że Bóg stale nim nie kieruje. Jeśli dodamy do tego nowe idee społeczne i moralne takie, jak liberalizm, utylitaryzm i socjalizm promujące czy to wolność indywidualną w różnych sferach życia, w ramach której chodzić będzie głównie o maksymalizację przyjemności, czy to kolektywną działalność produkcyjną, otrzymamy kompozycję idei, która może i motywować psychologicznie, i uzasadniać ideologicznie antyekologiczny instrumentalizm. Nasuwa się wobec tego przypuszczenie, że to upadek metafizyki pojmującej świat jako byt doskonały, celowo urządzony i uduchowiony, będący manifestem Bożej woli stwórczej i pojawienie się nowej, naturalistycznej koncepcji świata, był jednym z głównych motywów późniejszego kryzysu ekologicznego. Skoro bowiem świat sam w sobie nie ma żadnej wartości, sensu, ani celu, to człowiek, jako podmiot myślący, może zrobić z nim, co chce i nadać mu taki sens oraz wartość, jakie uzna za odpowiednie dla siebie. Byłoby jednak oczywistym uproszczeniem twierdzenie, że chrześcijańska koncepcja rzeczywistości i człowieka zostały wyparte całkowicie przez nowożytne przyrodoznawstwo i filozofię. I, że to właśnie szeroko rozumiana nowożytna kultura Zachodu jest odpowiedzialna za obecny kryzys ekologiczny. Odrzucenie wewnętrznej wartości przyrody przez nowożytny aksjologiczny subiektywizm nie wprowadziło istotnej różnicy pomiędzy nim a chrześcijaństwem, jeśli chodzi o stosunek do przyrody. Obie koncepcje nie implikowały żadnych zobowiązań moralnych człowieka wobec przyrody. To natomiast, że człowiek jest źródłem sensu i wartości w świecie (np. właśnie przez Boga mu powierzonym) można rozumieć równie dobrze jako nowożytną parafrazę chrześcijańskiej koncepcji człowieka jako imago Dei. Co zaś najistotniejsze, antyekologiczne następstwa nowożytnej kultury (ekspansywny stosunek do przyrody) nie stały się przedmiotem potępienia ze strony chrześcijańskiej moralności, choćby dlatego, że leżały poza zakresem jej obowiązywania (nie mam tu na myśli reakcji różnych kościołów chrześcijańskich na kryzys ekologiczny, jakie pojawiły się w ostatnich kilkudziesięciu latach).

Można tedy powiedzieć, że w czasie, kiedy chrześcijaństwo i nowożytna nauka współistniały ze sobą, czy może lepiej: obok siebie, i kiedy rozwój technologiczny umożliwiał wcześniej niespotykane przekształcanie środowiska naturalnego, chrześcijaństwo nie blokowało tych przemian, i nie była to wcale okoliczność przypadkowa. W konkluzji należy więc powiedzieć, że obie chrześcijańskie koncepcje świata, jakie rozważane są w tekście: antropocentryczna i teocentryczna traktowały świat jako dobry. Żadna z nich nie formułowała wprost zaleceń ani nakazów implikujących antyeklogiczny instrumentalizm. Jednak koncepcja antropocentryczna nie dysponowała środkami, by antyekologiczny instrumentalizm skutecznie zablokować (świat był nie tylko dobry sam w sobie, ale z definicji niejako miał być dobry jako środek i narzędzie zaspakajania ludzkich potrzeb). Inaczej rzecz się miała w koncepcji teocentrycznej, pojmującej świat jako przenikniętą Duchem Bożym całość, której człowiek był wprawdzie najwyżej rozwiniętą, ale jednak tylko cząstką. Niezależnie wszelako od tego, która z tych dwóch koncepcji świata jest bliższa przekazowi biblijnemu, faktem historycznym jest, że koncepcja antropocentryczna była przez wieki standardową wizją świata, a teocentryczna nie. I choć sama ta antropocentryczna wizja świata byłaby raczej niewystarczająca jako intelektualne zaplecze antyekologicznego instrumentalizmu, to już razem z nowożytną filozofią, naukami przyrodniczymi oraz rozwiniętą dzięki nim technologią, zaplecze takie mogła stanowić. Jednak precyzyjne określenie stopnia odpowiedzialności poszczególnych koncepcji za współczesny stan środowiska naturalnego człowieka, o ile w ogóle jest możliwe, jest raczej zadaniem dla różnego typu badań historycznych. Analiza filozoficzna może co najwyżej szkicowo i prowizorycznie określić możliwy zasięg i charakter działania idei tworzonych przez ludzi.

powrót
 
webmaster © jotka